Beton wylany, a internet zalany (memami). Jak auto utknęło na ulicy w Łodzi

Samochód, zanim zniknął, zdążył wywołać sensację i został atrakcją turystyczną, fotografowaną i filmowaną dla potomności.

Historia z Łodzi, gdyby zdarzyła się wcześniej, trafiłaby może do książki „Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta” Jana Mencwela, ale i bez tego nie zostanie prędko zapomniana. „Rozpędzający się walec betonozy”, jak to Mencwel ujmuje, przy ulicy Legionów prawie zrównał z ziemią auto osobowe. Jak do tego doszło? Nawierzchnia w okolicy jest właśnie remontowana. Samochód, tymczasowo porzucony przez właściciela, robotnicy odgrodzili, zabezpieczyli folią i szalunkiem. I wylali beton dookoła. Zdjęcia z miejsca zdarzenia od razu pojawiły się w internecie, przerabiane na memy ku chwale rodzimej myśli inżynieryjnej. Wóz w końcu został odholowany, a dziura w ulicy załatana. Podobno nie dało się postąpić odwrotnie. „Znając straż miejską, pewnie przyjechaliby i jeszcze założyli autu blokadę”, komentuje w social mediach jeden z mieszkańców Łodzi. Wywiązała się też długa dyskusja o tym, czy samochód stał na placu budowy, czy jednak na drodze publicznej. Innymi słowy: czy ma tu zastosowanie prawo budowlane, czy raczej to o ruchu drogowym.

Samochód, zanim zniknął, zdążył wywołać sensację i został atrakcją turystyczną, fotografowaną i filmowaną dla potomności. Oficjalny profil Łodzi na Facebooku dołączył do chóru i opublikował zdjęcie z podpisem: „Remont Legionów nabrał takiego tempa, że niektórzy nie zdążyli nawet przeparkować”. Inni pytają: „Czy właściciela auta na ten widok zamurowało?”. Pozostali widzą w tym głębsze przesłanie: budowlańcy uczą, jak sprawnie omijać problemy. Koledzy po fachu zaś dodają, że jak beton gotowy, to trzeba lać, nim zastygnie. Na memach przy aucie internauci ustawiają Godzillę (ulica w istocie przypominała plan filmowy), ale i rzeźbę Jana Pawła II dłuta Jerzego Kaliny (polski papież ocala samochód przed zabetonowaniem).