Wpływ na przepływ
Modne słowo flow. Jak żyć i pracować, żeby się całkiem nie zatracić
Czy Michał Anioł miewał flow? Anna Agata Nowak, psycholożka pracy, członkini Polskiego Towarzystwa Psychologii Pozytywnej, nie ma co do tego wątpliwości. Od razu jednak uspokaja: wcale nie trzeba być genialnym artystą, by doświadczać tego specyficznego stanu. – Można podobnie zatracić się w wielu innych działaniach, o ile są na tyle złożone, że stanowią dla nas wyzwanie – wyjaśnia. To oznacza, że wcale nie tak łatwo o flow na co dzień.
Trzeba sprzyjających okoliczności, by zaangażować się w jakąś czynność do tego stopnia, żeby stracić poczucie czasu i zapomnieć o całym świecie – odkrył nieżyjący już węgiersko-amerykański psycholog Mihály Csíkszentmihályi. Badacz, który w latach 70. ubiegłego wieku jako pierwszy opisał i nazwał zjawisko „flow”, przekonywał, że częste przebywanie w stanie „przepływu” zwiększa poczucie szczęścia. Co się dzieje wtedy w mózgu? Zaobserwowano m.in. obecność fal theta, powiązanych z kontrolą poznawczą, zapamiętywaniem, występują również podczas medytacji. Oraz obniżenie fal alfa, typowe dla odprężenia. A jednak badania wskazują, że rzadko doświadcza się tego stanu w bezczynności czy odpoczynku, natomiast znacznie częściej podczas uprawiania sportu, tworzenia sztuki, komponowania muzyki czy nawet… w pracy!
Wydaje się, że w życiu zawodowym nie ma dużo miejsca na flow. Pewnie łatwiej o osiągnięcie tego stanu w niektórych zawodach, np. kreatywnych, ale w końcu wszyscy pracujemy na utrzymanie i nie jest to dla wielu ludzi przesadnie ekscytująca perspektywa, raczej życiowa konieczność (bywa, że stresująca i nieprzyjemna). Z drugiej strony spędzamy w pracy trzy czwarte dnia, a chyba lepiej czuć satysfakcję z tych wszystkich godzin niż odliczać minuty do wyjścia?