Hasło „ratiowanie” rzucone w sieci nie musi zawierać literówki. I nie zawsze jest wołaniem o ratunek – przeciwnie, wzywa do zasypania delikwenta strumieniem komentarzy. Tak żeby liczba krytycznych reakcji przeważała nad lajkami i wyrazami poparcia – wtedy mówimy o „ratio”. Ze strony komentujących jest to próba wywalczenia pewnej prawdy poprzez wygraną w walce na proporcje. Bo dosłownie ratio oznacza po angielsku proporcję, stosunek – np. 2:1.
Ale równie ważne jest oryginalne znaczenie łacińskie: rozsądek, osąd. W sieci hasło „ratio” staje się bowiem sposobem wytknięcia komuś, że choć jego wpis jest popularny, to jego treść była przestrzelona lub co najmniej kontrowersyjna. A wytyka się to ludziom o wielkich zasięgach. „Elon [Musk] stał się jeszcze większym memem przez kupno Twittera, a w kulturę aplikacji chyba weszło ratiowanie go dosłownie pod każdym tweetem” – czytam w jednym z komentarzy.
Nie trzeba jednak szukać anglojęzycznych wpisów, żeby zrozumieć ideę ratio. Ostatnio było o zjawisku głośno, gdy polski premier z polskim prezydentem z determinacją spierali się na Twitterze – którego nowa nazwa X nadana przez Muska jest niewygodna i wciąż kontestowana – o znaczenie angielskiego słowa hellbent, czyli „zdeterminowany”. Prezydent próbował na jego bazie wymyślić nowe znaczenie: „zgięty jak diabli”, bent as hell. Pod jego wpisem pojawiły się komentarze o treści „ratio” – rzucające wyzwanie głowie państwa. Bo umiejętności językowe Dudy kwestionowane są regularnie, a tu posypały się hasła krytyki rywalizujące o liczbę lajków z oryginalną uwagą prezydenta. Ich autorzy wychodzą z założenia, że kto ma ratio, ten nie może mieć racji.