Ludzie i style

Słodko-gorzkie imperium

Glukoza to dziś nowy gluten. Ale ta moda zostanie z nami dłużej. Dlaczego?

Czy okresy złego samopoczucia psychicznego korelują z tym, jak się odżywiamy? Czy okresy złego samopoczucia psychicznego korelują z tym, jak się odżywiamy? Shutterstock
Trendy dietetyczne mają to do siebie, że sporo mówią o tym, co w danym momencie dręczy społeczeństwo. Dziś są to zmęczenie i zły nastrój, a głównym podejrzanym jest cukier.

Glukoza to nowy gluten – ogłosił amerykański dziennik „Wall Street Journal” i opisał kolejną masową obsesję na punkcie pojedynczego składnika, który obwinia się o całe zło tego świata. A przynajmniej o większość problemów ze zdrowiem. Był taki moment, gdy uwierzyliśmy, że naszą największą udręką są kłopoty z trawieniem – i zbanowaliśmy gluten. Z czasem zainteresowanie nim spadło (czyżby z powodu braku poprawy?). Po drodze pojawiły się kolejne modne diety (sokowa, odkwaszająca, intermittent fasting). Aż wybuchła prawdziwa petarda i to, jak się okazuje, o znacznie większym polu rażenia niż gluten.

Dziś bowiem powszechnie uskarżamy się na zmęczenie i brak energii. Liczymy, że to się zmieni, jeśli upilnujemy glukozę. Co bardziej ortodoksyjni stale monitorują jej stężenie specjalnymi sensorami przyklejanymi do przedramienia, a każde ciastko popijają wodą z octem jabłkowym. Większości „normalsów” wystarcza dbanie o to, co i jak jedzą, by glukoza nadmiernie nie skakała. Robią tak, jak radzi najnowsza dietetyczna guru: francuska biochemiczka Jessie Inchauspé, znana na Instagramie jako Glucose Goddess. Inchauspé zauważyła, że okresy złego samopoczucia psychicznego, z którymi nie mogła sobie poradzić, korelują z tym, jak się odżywia. To, co odkryła w badaniach naukowych na temat glukozy, zmieniło jej życie. Jej zdaniem za większością dolegliwości, na które dziś zaskakująco powszechnie się uskarżamy, stoją właśnie one – niekontrolowane skoki glukozy. Glucose Goddess przetestowała na sobie różne metody i tak oto stworzyła ranking dziesięciu najskuteczniejszych. W skrócie: podstawą jest jedzenie we właściwej kolejności – najpierw błonnik, potem białka i tłuszcze, a dopiero na końcu węglowodany (prościej: 1– surówka, 2 – kotlet, 3 – ziemniaki, a w przypadku kanapki dekonstrukcja: pomidor, sałata, szynka, ser, dopiero potem chleb z masłem).

Polityka 12.2024 (3456) z dnia 12.03.2024; Ludzie i Style; s. 95
Oryginalny tytuł tekstu: "Słodko-gorzkie imperium"
Reklama