Sympatia do kapibar nie słabnie od kilku sezonów – jeśli przeliczać popularność na pory roku w przyrodzie. Bo jeśli zechce nam się odmierzać czas długością życia trendów w internecie, a szczególnie w social mediach, to zwierzątko owo jest hitem od bardzo, bardzo dawna. Mniej kapryśne i sarkastyczne niż koty; mniej wymagające uwagi niż psy; pocieszne i ciągnące do ludzi – idealnie nadaje się na bohatera. Na przykład testów quasi-psychologicznych („jaką kapibarą jesteś?”) albo memów. Wesoły gryzoń przesmyknął się także do realu i w formie pluszaka rywalizuje o serca dzieci z dinozaurami i oldschoolowymi misiami. Pojawia się też na rysunkach i hasłach na płóciennych torbach wielorazowego użytku (np. „kapibara-zakupiara”). Nade wszystko jednak kapibara jest bohaterką tysiąca filmików i gdyby mogła pobierać tantiemy z internetu, nieźle by się obłowiła.
Najwięcej treści jest oczywiście na TikToku, tutaj można spędzić długie godziny, taplając się w kapibarowych odmętach, wciąż poszerzanych przez algorytm, który proponuje nam kolejne wideo i kolejne. Widzieliście to, na którym na kapibarze siada ptaszek? To obejrzyjcie jeszcze takie z dwoma ptaszkami. Nie jest to zresztą tylko czcza rozrywka, bo jak sprawdzili naukowcy z uniwersytetu w Leeds, oglądanie filmików ze zwierzętami obniżyło poziom stresu u ich królików doświadczalnych, czyli studentów przejętych egzaminami. Podobne doświadczenie przeprowadziła Deborah Wells: pokazała badanym poddanym działaniu stresora różne nagrania i wyszło na to, że obserwowanie ptaków, ryb i ssaków naczelnych obniża ciśnienie krwi w przeciwieństwie do patrzenia się na pusty ekran lub na ludzi (sorry, influencerzy). Kiedy więc zostaniemy oskarżeni o marnowanie czasu przed ekranem, zawsze możemy się powołać na badania naukowe…
Warto uzbroić się w fakty dotyczące modnego zwierzaka, żeby w razie czego podciągnąć oglądanie go także pod dodatkową lekcję biologii.