Trudna wolność
Albo leki, albo trudna wolność? To jeden z największych dylematów w psychiatrii
Na polskim rynku ukazała się wreszcie głośna książka „Zmącony obraz”, w której amerykański dziennikarz śledczy Robert Whitaker podejmuje temat korelacji między stosowaniem leków psychotropowych a wzrastającą liczbą zaburzeń psychicznych. Autor przytacza dane mające wykazać, że niektóre leki przynoszą wprawdzie krótkotrwałą poprawę samopoczucia, ale stosowane długotrwale – w wyniku specyficznego oddziaływania na biochemię mózgu – prowadzą do pogorszenia. W ten sposób wytwarza się mechanizm błędnego koła: im częściej sięgamy po leki, tym diagnoz psychiatrycznych przybywa, choć wydawałoby się, że powinno być dokładnie odwrotnie. Nie tylko w środowiskach lekarskich, ale i w kręgu osób zainteresowanych tematem pojawiło się w związku z tymi tezami pytanie, czy podając w wątpliwość zasadność podawania leków w niektórych przypadkach, pośrednio nie zachęca się pacjentów do całkowitej rezygnacji z leczenia?
Niezależnie jednak od tego, jakiej udzielimy odpowiedzi, ujawnia się tutaj jeden z najistotniejszych problemów związanych ze zdrowiem psychicznym. A mianowicie: umowność granicy między przejściowymi trudnościami – manifestującymi się poprzez lęki, obniżenie nastroju czy natrętne myśli – a głębokimi zaburzeniami występującymi na przykład w psychozach. Oczywiście różne leki stosuje się na różne przypadłości, warto się jednak zastanowić, czy zasadne jest traktowanie cierpienia psychicznego tak samo jak innych chorób somatycznych.
Historycznie rzecz biorąc, sposób postrzegania choroby psychicznej zmieniał się nie tylko w wyniku rozwoju farmakoterapii, ale i pojawienia się rozbudowanych systemów diagnostycznych. Przede wszystkim znanej amerykańskiej klasyfikacji DSM. Tym tematem – zmian w myśleniu o diagnozie oraz relacji pomiędzy procesami kulturowym a psychiatrią – od lat zajmują się liczni badacze.