Kto nie lubi silniczków
Kto nie lubi silniczków, a kto chodzi na narty. Objaśniamy nowe słowa
Zacznijmy od tego, że silniczki to nie ci, którzy chodzą na siłkę. Słowa nie należy kojarzyć z siłą fizyczną, bardziej już z siłą głosu – słyszalnością, jaką ma większa grupa luźno zorganizowanych komentatorów w serwisie X. Społeczności, która sama opisuje się hasztagiem #SilniRazem. Pamiętanej choćby z kampanijnego sporu o panel symetrystów na Campusie Polska Przyszłości, który doprowadził do iskrzenia na linii Tusk – Trzaskowski. Bo wśród zwolenników ówczesnej opozycji Silni byli grupą zdecydowanie wspierającą Tuska, a przy tym konsekwentnie atakującą wszelkie objawy symetryzmu.
Po wyborach sytuacja się zmieniła i ruch wsparcia opozycji przerodził się w ruch wsparcia koalicji rządzącej. A to zawsze zmienia stosunek do wspierających, więc Silni stali się w powszechnej świadomości silniczkami. Może dlatego, że te zwykle coś napędzają. Tu – w domyśle – narrację władzy.
Jednym ze sporów elektryzujących to środowisko okazała się dyskusja o CPK, w której poparcie nie rozkłada się równo wzdłuż linii sporu między PiS a Koalicją Obywatelską. Kiedy więc w niedawnym, utrzymanym w dość prowokacyjnym tonie, komentarzu Estera Flieger (na łamach „Rzeczpospolitej”) o „Uśmiechniętym CPK imienia Olgi Tokarczuk” postulowała, by inicjatywę CPK oswoić jakąś dobrze kojarzącą się nazwą, na portalu X pojawiło się pytanie: „Silniczki, lubicie to?”. Najwyraźniej po to, by sprowokować znanych z mocnych wystąpień Silnych Razem. Inny twitterowicz prowokował z kolei pytaniem: „Skoro fani Silnych Razem to »silniczki«, to fani CPK to są »cipki«?”. Bo taka forma rozwinięcia skrótu CPK szłaby z duchem młodej polszczyzny. Podobnie jak wcześniej hasło „pisiory”, opisujące najtwardszych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.