Moda na burgery z niemięsa przyszła do Polski z USA jakąś dekadę temu. Warzywne kotlety w towarzystwie innych smacznych składników, przykryte chrupiącą bułką, nie wyglądały ani nie smakowały jak zwykły fast food. Szybko się okazało, że to również dobry sposób na biznes.
Dziś o roślinnych burgerach świat trochę zapomniał. Niegdyś popularne sieciowe burgerownie zaczęły upadać. Dlatego przepis, który proponuję, przypomina, jak smaczne, proste i ciekawe mogą być roślinne burgery. Ich przygotowanie w domu nie wymaga ani wielkich umiejętności, ani wyszukanych składników.
Burgery wegańskie można podzielić na trzy grupy: na bazie kasz, warzyw lub strączków. Te ostatnie są najlepsze, bo sycą najbardziej, a poza tym są bogate w białko. Po wybraniu ulubionego strączka dobieramy do niego inne warzywa i przyprawy. Ja, jak zwykle, stawiam na sezonowość, więc warzywem mojego wyboru jest botwinka, czyli młody burak. Nie trzeba go wcześniej gotować ani piec. Wspaniale, jeśli zachowa w burgerze trochę swojej chrupkości. Burak sam w sobie jest dość słodki, ale na tyle uniwersalny, że pasują do niego wszystkie aromaty. Sięgam więc po poczciwy czosnek i kmin rzymski. Do burgerów na bazie strączków polecam używać suchego składnika – samodzielnie go namaczać i gotować. Ugotowane strączki mają w sobie mniej wody, nie są zbyt miękkie ani rozgotowane, tak jak te z puszki. Dzięki temu można lepiej panować nad masą burgerową, by ta nie była ani za mokra, ani za sucha i się nie rozpadała.
Sos miętowy jest prosty w przygotowaniu, a do tego genialny w smaku i orzeźwiający. Świetnie podkręca danie. Z powodzeniem zastąpi więc majonez.
Szybka, piklowana cebula to z kolei przepis, o którym przypominam regularnie. Pasuje nie tylko do burgerów, ale także do wszystkich potraw z grilla czy kanapek.