Tacierzyństwo czy ojcostwo?
Tacierzyństwo czy ojcostwo? Jak mężczyźni starają się dziś poprawić relacje z dzieckiem
Jednym z dwóch, po kryzysie w relacjach z partnerką, najczęstszych powodów pojawienia się mężczyzn w gabinecie terapeutycznym są ich trudne relacje z dziećmi. Złość, że dzieci nie chcą być takie, jakie „powinny” być, lęk przed utratą bliskości, rozczarowanie, że metody wychowawcze nie działają – to tylko niektóre przykłady źródeł ojcowskiego cierpienia.
Dlaczego ojcowie patrzą na dzieci oczami kobiet
Pojawienie się na świecie potomstwa coraz częściej stanowi dla mężczyzn pretekst do istotnych zmian w życiu. Wielu z nich chce mniej pracować i mieć więcej czasu dla dzieci, podporządkowuje korporacyjną rzeczywistość pod to, aby wspierać je w nauce i pasjach, szkoli się z bycia emocjonalnym i zaangażowanym rodzicem. Według danych Fundacji Share the Care na skutek wejścia rok temu w życie unijnej dyrektywy work-life balance powoli rośnie liczba ojców korzystających z urlopów rodzicielskich. W zeszłym roku 19 tys. Polaków skorzystało z takiego urlopu (rok wcześniej – 3,7 tys.). Choć to nadal tylko 7 proc. uprawnionych, to poprzednie pokolenia dzieci mogły tylko pomarzyć o posiadaniu taty w domu.
Pozostaje jednak ważne pytanie: co jest na końcu zmian, którym podlega dziś ojcostwo? Na razie wydaje się, że mężczyźni, naprawiając swoje relacje z dziećmi, patrzą na nie w dużej mierze oczami kobiet. Naśladują je. Stąd też popularność określenia „tacierzyństwo”, występującego wymiennie z „ojcostwem” i będącego niejako na poziomie językowej etykiety próbą odrzucenia patriarchalnych skojarzeń, a także całą filozofią udziału ojców w opiece i wychowaniu dzieci. Dodajmy, że nie jest to specyfika wyłącznie polskich ojców. Gregor W. Slayton, amerykański biznesmen filantrop, prowadził badania ojcostwa na pięciu kontynentach; swoje doświadczenia opisał w książce „Projekt: Supertata.