Skrótowce to jeden z ulubionych sportów młodej polszczyzny w pisanej odsłonie. Pozwalają na sprint po klawiszach, gwarantują oszczędność energii i esemesową ekonomię. W krótkim wakacyjnym cyklu dziś odcinek pierwszy, czyli powtórka z form podstawowych. Tytułowe ABCDC to znany z koszulek „absolutny brak chęci do czegokolwiek”. Alfabetycznie wyprzedza bardziej znany ABS („absolutny brak szyi”, co niegdyś stanowiło opis osobników spędzających życie na siłowni) oraz ważne AFK (away from keyboard, czyli informacja, że odeszliśmy na chwilę od klawiatury). Wiadomość o powrocie do komunikacji oznajmia JJ („już jestem”). Razem z wracającym ostatnio słowem „git” pojawiło się hasło jednoliterowe, bardziej inicjał niż skrótowiec: G.
Są jednak przypadki bardziej zdradliwe. Jak BZ. Kiedyś „bez zmian”, dziś raczej ironiczne „boki zrywać”. NP rzadko oznacza „na przykład” – prędzej już chodzi o no problem (bez problemu) albo o najlepszą przyjaciółkę (po angielsku byłoby BFF – best friend forever), a u fana muzyki może sygnalizować, czego akurat słucha (now playing). Do tego mamy K, czyli skrócone OK (uwaga, bo w niektórych środowiskach uważane jest za niemiłe i oschłe, wersja milsza to „oki”). Można – niekiedy nawet trzeba – potakiwać za pomocą KK (OK, OK), warto jednak przyhamować w odpowiednim momencie z wciskaniem klawisza, bo KKK to wciąż tylko Ku Klux Klan.
Wymienione w nagłówku ZZZ to już staroć: „zakuć, zdać, zapomnieć”. Stara uniwersytecka zasada, która przetrwała w języku już kilka pokoleń. Podobnie jak wiekowe LB – „leżenie bykiem”. Może dlatego, że nicnierobienie to dziedzina, w której niewiele się zmieniło.