Swetry są wieczne
Swetry są wieczne. Oswójcie się z tym: Daniel Craig to nowy ideał męskiego stylu
Na potrzeby tego artykułu unieważniam chwilowo powiedzenie, że o gustach się nie dyskutuje. Stereotypowy przystojniak to…? Mężczyzna o wzroście ponadprzeciętnym, noszący frak, garnitur albo chociaż tank top odkrywający muskulaturę. Myślimy: James Dean, James Stewart, James Bond. Niekoniecznie w tej kolejności. Albo George Clooney, który, jak mawiała jedna z bohaterek serialu „Seks w wielkim mieście”, jest jak garnitur od Chanel – zawsze będzie w modzie. Za to stereotypowy antyprzystojniak to…? A choćby facet w brzydkim świątecznym swetrze, który, co gorsza, wybrała dla niego mamunia – jak z kolei mawiała inna fikcyjna singielka Bridget Jones. Co jednak myśleć i pisać w social mediach w ramach obowiązków komentatorskich, gdy przedstawiciel tej pierwszej grupy przechodzi do drugiej? Mowa o Danielu Craigu, który złożył służbę u Jej Królewskiej Mości i nie wraca do roli Jamesa Bonda, za to wystąpił w kampanii luksusowej marki Loewe.
Widzimy go ubranego w dyskusyjnej urody swetry, z kilkudniowym zarostem i okularami jak ze strzelnicy. A gdy ma na sobie bardziej elegancką, błękitną koszulę, to jest ona zestawiona z kolorowym portkami, które pasują raczej do studenta ASP (autorem wzoru jest zresztą amerykański artysta Richard Hawkins). Jedni chwalą aktora za dystans do siebie (chociaż nigdy nie robił wrażenia poważniaka – na premierę „Nie czas umierać” założył różowy garnitur), inni wietrzą marketingowy spisek (o tym za chwilę), jeszcze inni ometkowują kampanię hasłem grandpa core – oznaczającym styl na dziadka, ale takiego modnego i fajnego.
Zdaniem Marty Indeki, analityczki z The Future Laboratory, w połączeniu tym chodzi o przypodobanie się pokoleniu zetek, które jak każde buntuje się przeciw wartościom – tutaj estetycznym – wyznawanym przez wapniaków.