Kobieta z kotem, czyli Trump, Taylor i Kamala. Tak, to zdjęcie może zmienić bieg historii
Kto uważnie śledzi karierę Taylor Swift, ten doskonale wie o jej zdolnościach medialnych. Piosenkarka i autorka wie, jak ważne są odpowiednie gesty w odpowiednim momencie – od czasów, gdy padła ofiarą mizoginistycznego wybryku Kanyego Westa i została współbohaterką jego memicznej kariery, stara się podchodzić do swojej memosfery z inżynierską precyzją. Przykładem jest ogłaszanie premier płytowych w czasie odbierania branżowych nagród; przy okazji wysyła subtelne sygnały do fanek – na czerwony dywan nagród Grammy zabrała koleżankę Lanę Del Rey, ubraną na czarno, by kontrastować z białą suknią Swift, w ten sposób przekazując zakodowaną wiadomość, że zapowiedziany album będzie podwójny.
Ta zabawa w podrzucanie fragmentów puzzli to frajda dla fanek, ale kiedy trzeba, piosenkarka zajmuje stanowcze stanowisko. Tak było, gdy pozwała o symbolicznego dolara sprawcę molestowania seksualnego. To sprawia, że słuchaczki często oczekują, że coś powie, i są rozczarowane milczeniem – jak po odwołaniu koncertów w Wiedniu z powodu odkrycia spisku terrorystycznego. Swift zabrała głos dopiero po zakończeniu trasy w Londynie, tłumacząc ten brak komunikacji protokołami bezpieczeństwa wdrożonymi dla uczestników brytyjskich koncertów.
Taylor Swift: kobieta z kotem
Jedni to rozumieją, inni kręcą nosem.