Spienione dziedzictwo
Spienione dziedzictwo. Tak wygląda rytuał picia sidry w hiszpańskiej Asturii
Kelnerka wyciąga prawą rękę w górę i bardzo powoli przechyla ciężką zieloną butelkę. W drugiej dłoni trzyma dużą szklankę. Ramię w górze drży, napój leje się cieniutkim strumieniem; część wpada do ustawionej pod kątem szklanki, rozbryzgując się o ściankę, część leci na podłogę i wsiąka w trociny. Dwóch starszych mężczyzn, którzy zamówili butelkę sidry, przygląda się temu sceptycznie. Kelnerka denerwuje się jeszcze bardziej, ale druga kolejka idzie jej sprawniej.
Tą kelnerką byłam ja, 20 lat temu. Od miesiąca pracowałam w sidreríi, czyli tradycyjnej asturyjskiej restauracji serwującej cydr. I dzień w dzień po pracy ćwiczyłam nalewanie – przy pomocy wody, nad wanną, wbijając, zgodnie ze zwyczajem, wzrok w punkt przed sobą.
Cydr nalewa się w ten sposób tylko w Asturii, regionie na północy Hiszpanii – istnieje nawet odrębny czasownik na tę czynność: escanciar. To niejedyne słowo powiązane z kulturą picia sidry: espicha to kołek do zatykania beczki, ale też impreza, podczas której pije się sidrę; chigre to asturyjskie określenie sidreríi, a culín lub culete – porcja trunku, którą wlewa się do szklanki do wypicia jednym haustem. Samo picie też jest uregulowane zwyczajem: wychyla się tylko część zawartości, resztę nonszalanckim gestem należy wylać na ziemię. Tradycyjnie cała grupa znajomych pije sidrę z jednej szklanki, więc w dobrym tonie jest wylanie odrobiny trunku, by obmyć miejsce, w którym przyłożyło się usta. Następnie podaje się naczynie kelnerowi, a on nalewa culín kolejnej osobie. Zdarza się, choć rzadko, że ktoś zechce wyręczyć obsługę lokalu i sam polewa sobie i innym.
Historia wyrobu jabłkowego napoju sięga czasów starożytnych.