Cyfrowi nomadzi do domu
Cyfrowi nomadzi do domu! Czasem przeszkadzają bardziej niż turyści
Genua we Włoszech – to miasto zwyciężyło w najnowszym rankingu miejsc najbardziej przyjaznych cyfrowym nomadom (ma same zalety: wyjątkowo szybki internet, piękna starówka, a koszt życia to jedynie 800 dol. miesięcznie). Zaraz za nią uplasowały się Bari, również we Włoszech, a także Walencja w Hiszpanii. Akurat ten ranking przeprowadził brytyjski operator płatności Dojo, ale podobnych powstaje bez liku. Znajdziemy w nich: Bangkok, Meksyk, Ho Chi Minh – tu kultura jest fascynująca, internet szybki, czynsze niewysokie, a jedzenie tanie.
Cyfrowy nomada to bohater na miarę naszych czasów. Wyzwolił się z pęt korporacji, a może nawet założył własną firmę, którą można prowadzić z dowolnego miejsca na świecie. Z laptopem w plecaku, w szortach zamiast garnituru. O godz. 15 odkłada pracę na bok i idzie surfować w australijskim oceanie albo medytować w aśramie w Indiach. Nigdzie nie zapuszcza korzeni i nic go nie ogranicza. Kiedy skończy kurs jogi albo znudzi mu się upał, w 24 godz. może znaleźć się w dowolnym innym miejscu. Do szczęścia nie wystarczą mu hostel i pad thai w ulicznej knajpie. Chce wygodnego mieszkania i eleganckiej restauracji w pobliżu. I jest gotów za to zapłacić.
Nic dziwnego, że coraz więcej krajów walczy o względy cyfrowych nomadów i kusi ich specjalnymi wizami – zwykle na rok, ze zwolnieniem z podatków nawet przez kilka miesięcy, również dla rodziny. Pierwsza była Estonia, która już w 2020 r. wprowadziła roczne wizy dla zdalnych pracowników. Jej śladem podążyły Włochy, a także Brazylia, Japonia, Hiszpania. Dziś lista obejmuje już ponad 20 krajów.
Ilu jest cyfrowych nomadów? Różne źródła szacują, że od 35 do nawet 80 mln. Ta liczba ciągle rośnie – po pandemii praca zdalna stała się normą, a koszty życia w krajach rozwiniętych znacząco wzrosły.