Powoli znaczy do przodu
Powoli znaczy do przodu. Uff! Dziś w modzie jest metoda małych kroków
Uwaga, jeśli ktoś regularnie ćwiczy – w domu, na siłowni, pod blokiem na trawniku – nie jest grupą docelową najnowszych trendów fitness. I może spokojnie przewrócić dalej stronę tego numeru (świadomie naprężając tym samym kilka grup mięśni). Kto jednak wciąż jest na etapie postanowień noworocznych i „ciśnie sobie”, że jego/jej mięśnie są zimne jak wypadająca w maju „Zośka”, może spróbować tej nowej metody. A nuż zadziała. Co to za magiczny zestaw ćwiczeń i patentów na osiągnięcie „ciała gotowego na plażę”?
To nie jest właściwie zadane pytanie. Nie chodzi bowiem o to co, ale kiedy i jak długo ćwiczymy. Jak donosi niezastąpiony „The Guardian” piórem Emily Bratt, istotą drogi do większej sprawności jest rozmiar i konsekwencja. Autorka tekstu, która zaznacza, że nigdy nie była specjalnie atletyczna, zawzięła się i codziennie przez 40 sek. robiła pozycję deski. Jak prosto opisać to ćwiczenie? Opieramy wyprostowany tułów na czubkach stóp i przedramionach. Kto myśli, że to łatwa sprawa, niech zejdzie z kanapy i spróbuje. Właśnie to – różnica między „prosto” i „łatwo” oraz psychologiczny dystans między wygodną sofą a twardą podłogą – wyjaśnia, dlaczego tak piekielnie trudno zacząć się więcej ruszać.
A obecne przepisy są proste: trzeba zacząć robić cokolwiek, jak nie deskę, to iść na kilkuminutowy spacer. Nowoczesne podejście do aktywizacji kanapowych leni – nie tylko w zakresie sportu, ale też wszelkich upragnionych zmian w życiu – polega dziś na stawianiu małych wyzwań. Bo co to jest 40 sek.? 40 sek. to mniej niż mycie zębów, mniej niż reklama na YouTube przed filmikiem, który chcemy obejrzeć.
Tę metodę lansują autorzy podkastów o zdrowiu i lepszym życiu, jak choćby doktor Rangan Chatterjee.