Klon na czarownice
Klon na czarownice? Miejskie spacery botaniczne to nowy hit lata
Naparstnica purpurowa zawiera glikozydy nasercowe, kroplami z nich leczono choroby serca. Stosował je Vincent van Gogh, namalował nawet swojego lekarza z naparstnicą – mówi Barbara Piórkowska, gdańska pisarka, pasjonatka roślin i przewodniczka spacerów zielarsko-literackich. – Krople łatwo było przedawkować, co oprócz zatrucia dawało widzenie na żółto i zielono. Możliwe, że stąd w obrazach Vincenta tyle żółci.
Dzierżąc album „Rośliny trujące Pomorza”, Piórkowska prowadzi nas przez Oliwę. – O, podagrycznik – wskazuje gąszcz w przydomowym ogródku. – Z liści robi się pesto, sałatki, ocet. Roślina działa przeciwzapalnie, pomaga na dnę moczanową i bóle stawów. Ale jest z rodziny selerowatych, trudno ją odróżnić od innych gatunków, a selerowate, jak szczwół plamisty, szalej jadowity czy blekot, trują, i to na zawsze. Jest jednak sposób: zerwać łodyżkę i sprawdzić przekrój, podagrycznik ma trójkątny.
Na kanapki i do sałatki świetnie nada się też dwurząd murowy, czyli dzika rukola, oraz kwitnący wiosną bluszczyk kurdybanek. – Zamiast ze sklepu możemy czerpać wprost z natury – nie ma wątpliwości Piórkowska. – O, choćby młode liście lipy, brzozy czy buka. Buk daje też orzeszki, z których można robić kawę, a wiosną sok. Młode noski klonu można marynować.
Piórkowska swoje – jak mówi – oświecenie przyrodnicze przeżyła kilka lat temu, po chorobie nowotworowej. W oliwskim parku znajduje rzeżuchę łąkową i ulubiony gorczycznik (łac. Barbarea), zwany też zielem świętej Barbary. W drodze do lasu schyla się po przytulię czepną, dobrą na menopauzę. – Badam przy tym magię ludową. Stąd wiem, że na Kaszubach klon chronił przed czarownicami i złymi duchami.