Okno z widokiem na Gibraltar
Okno z widokiem na Gibraltar? La Línea ma niezwykłą siłę zasysania
Dworzec witający przyjezdnych w La Línea de la Concepción to masywna betonowa konstrukcja, która zieje pustką. Kilka stanowisk dla autobusów, przy jednym ławka, za ławką dziura w chodniku. Młoda dziewczyna słucha z telefonu flamenco. Poza nią – żywego ducha. Idąc z dworca pustą ulicą do wynajętego mieszkania, mijamy pasaż handlowy: ciuchy, budka z pieczywem, kilka barów – bez szans, by wypełnić pokracznie wysokie budy. Tuż obok betonowe pustostany. La Línea wygląda jak miasto, które kiedyś zapadło w letarg i do dziś nie może się obudzić.
Kawałek dalej zaczyna się jednak piękny park z imponującym smoczym drzewem i palmami. Pośród nich, w dali, majaczy gibraltarska skała. Szeroka Aleja Wojska prowadzi do piaszczystej plaży po wschodniej stronie przesmyku, z której również widać Gibraltar. Panorama Skały roztacza się także z plaży, deptaka i portu po stronie zachodniej. Widzimy ją i z naszych pokojów w blokowisku o wiele mówiącej nazwie Polígono. Dla tego widoku warto było tu przyjechać. Nie przeszkadza nam nawet architektoniczny bałagan, którym obrosła granica.
A granica to osobliwa – oddziela Hiszpanię od ostatniej kolonii w Europie, brytyjskiego terytorium zamorskiego. Dziwaczna zaszłość historyczna i stały punkt tarć dwóch dawnych potęg kolonialnych. Sądząc po tym, jak wygląda La Línea, Gibraltar ma niezwykłą siłę zasysania: turystów, ludzi, dobrobytu. Tuż za granicą zaczyna się inny świat: czerwonych budek telefonicznych, pubów i barów z fish and chips, półdzikich małp – magotów gibraltarskich, tłumu ludzi na ulicach i deweloperskiego eldorado. Kontrast pod każdym względem jest oszałamiający.
Czytaj też: