Biała małpa z brzoskwinią
Biała małpa z brzoskwinią, czyli dlaczego zwiedzanie warto zacząć od... sklepów
We wszystkich miejscach, do których trafiam w podróży, zwiedzanie zaczynam od… sklepów. Mam nawet swoją prywatną listę zachwytów z supermarketów świata. Najwięcej jest tych z Tajlandii. Maść o nazwie „Biała małpa, która trzyma brzoskwinię”; saszetka pastylek na kaszel z wizerunkiem mężczyzny o niebieskim licu w otoczeniu czerwonych stonóg…
W Grecji od razu biegnę po wiecheć gojnika, z którego robi się aromatyczny napar. W Norwegii – po ciemny słodkawy ser brunost. W Indiach – po sandałowe kadzidło i mydło z miodli indyjskiej, neem. W Indonezji – po kurkumowy napój jamu.
Dlatego z dumą uznałam się za prekursorkę trendu „turystyki supermarketowej”, widocznego od kilku miesięcy w mediach społecznościowych. Turyści i podróżnicy prezentują tam swoje zachwyty produktami ze sklepów z całego świata. Kilkanaście smaków angielskiej fasolki w puszce; francuskie czipsy o smaku sera owczego i papryki Espelette; kiszone mango z Nepalu; żel z mchu morskiego z ekskluzywnego sklepu Erewhon w Los Angeles… Jedni ekscytują się tym, że znane im produkty występują w niecodziennych odmianach (jak choćby japoński batonik Kit-Kat o smaku sakury), inni bawią się w detektywów, by dociec co, jak i kiedy jedzą albo stosują miejscowi, jeszcze inni zachwycają się dizajnem opakowań.
Być może moda na zwiedzanie supermarketów wzięła się stąd, że turyści są zmęczeni jednolitością przestrzeni, w których przebywają. W każdym kraju są unikalne zabytki czy krajobrazy, które trzeba obejrzeć, jednak turystyczne miejscowości są niepokojąco monotonne (i tylko tłum jest wszędzie podobny). Wypełniają je hotele all inclusive, z rzędami identycznych pokoi, bufetowymi restauracjami i animacjami nad basenem.