Miasto 1001 nocy
Miasto 1001 nocy. Oto dlaczego wszystkie drogi prowadzą do Samarkandy
Mongolski władca Timur Chromy, Europejczykom znany bardziej jako Tamerlan, wiedział, co robi. Założył w Samarkandzie stolicę swojego państwa, które rozciągało się od Indii po Turcję. Kochał to miasto i potrafił to wyrazić. Rozmachu mu nie brakowało. Sprowadzał tu najlepszych artystów i rzemieślników ze wszystkich krajów, które udało mu się podbić. Nie miał ograniczeń i nie oszczędzał. Do Samarkandy trafiali zatem specjaliści od błękitnych mozaik z Persji, kamieniarze z Indii, architekci i złotnicy. Wszystko po to, żeby zrobić z tego miasta prawdziwą architektoniczną perełkę.
To tutaj przecinały się trasy Jedwabnego Szlaku. Gwoli przypomnienia: nie jest to rzeczywista droga, ale sieć tras, które przemierzały karawany wielbłądów od Pekinu do Bagdadu i dalej do Laguny Weneckiej. Nazwę „Jedwabny Szlak” wymyślił niemiecki geograf i podróżnik Ferdinand von Richthofen i po raz pierwszy użył jej w 1877 r., by opisać w ten sposób drogi wymiany towarów między Europą a Azją Wschodnią. A kupcy przewozili z Chin do Europy m.in. właśnie jedwab.
Samarkanda i jej majestat
Jedwabny Szlak rozciągał się na długości ok. 6437 km, obejmując swym zasięgiem pustynię Gobi i góry Pamir. I gdzieś pośrodku znalazła się Samarkanda, położona na skrzyżowaniu kultur świata. Jedno z najstarszych, wciąż istniejących i zamieszkanych miast na świecie. I najbardziej czarujących w Uzbekistanie. Nawet Aleksander Wielki nie mógł się oprzeć. Miał powiedzieć: „Wszystko, com słyszał o Samarkandzie, okazało się prawdą, z wyjątkiem tego, że jest piękniejsza, niż sobie wyobrażałem”. Nie ma w tym cienia przesady. W 2001 r. miasto trafiło na listę UNESCO.
Po upadku dynastii Timurydów znaczenie Samarkandy spadło, jednak potęgi i majestatyczności jej architektury nikt nie podważa do dzisiaj.