Wszechświat jest dziś w powszechnym mniemaniu tak samo harmonijny i niewzruszony jak setki i tysiące lat temu, gdy gdzieś ponad niebem umieszczano bogów, a na nim samym – ich mniej lub bardziej realistyczne podobizny. Przekonanie o harmonii wszechrzeczy znalazło wyraz w tekstach uznawanych przez różne religie za święte. Doskonałość kosmosu jest w nich czymś zupełnie oczywistym – odbija bowiem doskonałość Stwórcy. Bodaj najlapidarniej ujmuje to XIX psalm w słowach: „Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza”. Niewyrafinowaną, ale sugestywną ilustrację tych przekonań znają chyba wszyscy – to drzeworyt z książki „Atmosfera: Meteorologia Popularna” Kamila Flammariona. Widać na nim wędrowca, który dotarł do krańca Ziemi, wysunął głowę poza sklepienie niebieskie i ujrzał doskonały mechanizm Wszechświata.
Emanacja Bożej wszechmocy
Od Odrodzenia po Oświecenie geniusze nauki byli głęboko religijni. Kolejne odkrycia umacniały w nich przekonanie o istnieniu uniwersalnego ładu i porządku, gdyż każdą zaobserwowaną prawidłowość uważali za ślad odciśnięty w bycie przez Stwórcę. „Ogarnia mnie niewysłowiony zachwyt nad Bożym spektaklem harmonii niebieskiej... Bóg, tak jak doskonały mistrz murarski, zbudował świat na fundamencie prawa i porządku” – pisał Kepler w swoim fundamentalnym dziele „Harmonices Mundi”. Dla Galileusza natura była tak samo niewątpliwą emanacją Bożej wszechmocy jak Pismo Święte. Niestety, jak wiemy, nie udało mu się o tym przekonać władz kościelnych. W „Principiach” Newtona czytamy: „Ten najpiękniejszy układ słońca, planet i komet mógł powstać tylko z zamiaru i z władczej mocy inteligentnej Istoty.