W pierwszej chwili można to wziąć za perwersyjne filmy pornograficzne. Widać bowiem na nich, jak dr Patricia Brennan z Yale University pobudza seksualnie samce kaczek. Przeciwnie do 97 proc. ptaków, które obywają się bez penisa, kaczory nie dość, że mają męski członek, to jeszcze wyjątkowo długi i pokrętny. W stanie spoczynku dość dobrze ukrywa się on wewnątrz ciała. Gdy jednak kaczory się podniecą, ich organizm szybko pompuje limfę do organu rozrodczego, który nagle wystrzeliwuje w całej swej okazałości.
Samcom, które udało się badaczce podniecić, dr Brennan podstawiała przeróżnego kształtu naczynia, imitujące żeńskie narządy rozrodcze. Pierwsze urządzenia, zbudowane z silikonu, pękały pod wpływem wielkiej siły rosnącego penisa. Dr Brennan przerzuciła się na szklane rurki. Tym razem się udało. Mogła teraz filmować działanie przedziwnego organu kaczorów. By jednak docenić jej wysiłek i zrozumieć, po co właściwie to robiła, dobrze jest najpierw cofnąć się o kilkadziesiąt lat.
Wojna plemników
W owym czasie biolodzy zaczęli sobie uświadamiać, że obowiązujący model doboru seksualnego jest dalece niepełny. Zakładał on przecież, że to samce odgrywają decydującą rolę w walce o zapłodnienie. Najpierw toczą zażartą rywalizację o samicę – po to im piękne pióra, skomplikowane tańce, pieśni godowe, poroża, kły. Rola samicy miała być raczej bierna. Wybierała zwycięzcę i pozwalała mu na kopulację. Potem zajmowała się już tylko wychowywaniem potomstwa.
Tymczasem niespodziewanie odkryto, że samice licznych gatunków zwierząt, częściej niż przypuszczano, spółkowały z licznymi partnerami. Nawet te, które uważano za wzór wierności, nie gardziły romansami. W ich drogach płciowych mieszała się zatem sperma różnych osobników.