Publiczne przesłuchania szefów firm odpowiedzialnych za katastrofę rozpoczęły się 11 maja w Waszyngtonie. Na razie niewiele z nich wynika. Koncern BP obwinia podwykonawców z firm Transocean i Halliburton, ci się bronią twierdząc, że wykonywali jedynie polecenia brytyjskiego koncernu.
Eksploracja złóż nafty i gazu od zawsze była związana z wysokim ryzykiem. Doskonale o tym wiedzieli już XIX-wieczni nafciarze, wiedzą również dzisiejsi eksploratorzy, wyposażeni bez porównania lepiej. Najniebezpieczniejszym momentem podczas całej skomplikowanej, wieloetapowej operacji budowy szybu wydobywczego jest dowiercanie się do skał zawierających sprężony gaz ziemny i ropę. Zazwyczaj do zrównoważenia ciśnienia panującego w złożu wystarczy wypełnienie rury wiertniczej mieszaniną wody i iłu, zwaną płuczką wiertniczą. W wyjątkowych sytuacjach, kiedy zwykła płuczka nie wystarcza, dodaje się do niej sproszkowany baryt – ciężki, naturalny minerał. Cięższa płuczka wywiera większe ciśnienie hydrostatyczne na dno otworu wiertniczego, blokując możliwość wyrzutu gazu i ropy. Jeśli i to nie pomaga, ostatnią linią obrony jest głowica przeciwwybuchowa, zwana w żargonie wiertniczym prewenterem.
Nieszczelne szczęki
To mechanicznie dosyć skomplikowane urządzenie składa się z co najmniej dwóch niezależnych zespołów stalowych szczęk, napędzanych siłownikami hydraulicznymi, które powinny w razie potrzeby zamknąć szczelnie wylot rury wiertniczej. Pierwsze modele głowic przeciwwybuchowych powstały w latach 20. zeszłego stulecia w amerykańskiej firmie Cameron International – tej samej, która dostarczyła supernowoczesny prewenter na platformę Deepwater Horizon. Właśnie to 450-tonowe monstrum, wykonane z najlepszych stali i tworzyw, precyzyjne jak szwajcarski zegarek, jest głównym podejrzanym w dochodzeniu przyczyn katastrofy, która 20 kwietnia spowodowała śmierć 11 ludzi, zatonięcie platformy i gigantyczny wyciek ropy.