Z przeciągu pod prysznic
Więcej higieny, mniej leków. Dbanie o czystość nigdy nie było mocną stroną Polaków
Żyjemy w świecie zarazków: np. na każdym centymetrze kwadratowym naszej dłoni może znajdować się do tysiąca bakterii. Ale bez obaw, nie wszystkie są chorobotwórcze. Nasz układ immunologiczny zdążył się z nimi oswoić. Jeśli padamy ofiarą zakażenia, to najczęściej z powodu mikrobów, przed którymi organizm nie nauczył się jeszcze bronić. – Dlatego najniebezpieczniejsze dla niemowlaka są kontakty ze starszym rodzeństwem, które ze żłobka lub przedszkola przynosi do domu zarazki, jakie przekazali mu rówieśnicy – mówi prof. Andrzej Radzikowski, mazowiecki konsultant w dziedzinie pediatrii. To ryzyko dotyczy również dorosłych, którzy niezwykle często łapią przeziębienia od swoich dzieci roznoszących bakterie i wirusy zupełnie nieznane w domowym środowisku. W pełni dojrzały układ odporności matki lub ojca zdążył przez lata zahartować się przeciw wielu drobnoustrojom, ale ponieważ mikroorganizmy stale ewoluują, a zagęszczone szkoły lub przedszkola są ich doskonałymi wylęgarniami, dziecięce nosy i ręce przenoszą nowe zagrożenia.
– Nie można zaszczepić się przeciwko większości zarazków, więc najlepszym sposobem uniknięcia zakażeń jest dbanie o higienę i wietrzenie pomieszczeń – radzi prof. Radzikowski. W pierwszej chwili brzmi to mało przekonująco, ale badania potwierdzają starą mądrość ludową: świeże powietrze, nawet jesienią i zimą, hartuje organizm i bardziej służy zdrowiu niż domowy zaduch. Większość przeziębień i grypy ludzie przekazują sobie nawzajem stłoczeni w zamkniętych domach. Całkowicie błędnie uważając, że to chłód – a nie zbyt bliski kontakt z innym domownikiem – może być źródłem infekcji.