Jeśli ktoś odczuwa dyskomfort, słysząc od biologów, że ma wspólnych przodków z szympansami, a nawet z tasiemcami, nie jestem w stanie go pocieszyć. Jest bowiem dużo, dużo gorzej! 400 tys. lat po Wielkim Wybuchu wszyscy byliśmy obłoczkami o gęstości jednej milionowej grama na kilometr sześcienny i temperaturze 3000 K, w których na tysiąc atomów wodoru przypadało statystycznie 81 atomów helu z niewielką przymieszką deuteru, litu oraz boru.
Naszych zwiewnych prapraprzodków można nawet zobaczyć albo... usłyszeć. Tę zdawałoby się zupełnie nieprawdopodobną możliwość zawdzięczamy ograniczonej prędkości rozprzestrzeniania się światła. Oglądając Księżyc widzimy go takim, jakim rzeczywiście był przed sekundą. Fotografia Słońca przedstawia je takim, jakim było osiem minut przed naciśnięciem migawki. Najdalszym obiektem dostrzegalnym gołym okiem jest Mgławica Andromedy, która leży w tle jesiennego gwiazdozbioru Pegaza, w odległości 25 mln bln (2,5×10 do potęgi 19) km od Słońca. Światło pokonuje tę odległość w 2,5 mln lat, niosąc obraz tego, co działo się, gdy na Ziemi po afrykańskich sawannach buszowały pierwsze hominidy.
Chcąc nie chcąc – im głębiej zanurzamy się w przestrzeń, tym dalej cofamy się w czasie.
Przy użyciu instrumentów rejestrujących ultrakrótkie fale radiowe i mikrofale można cofnąć się aż o 13,7 mld lat. Nie trzeba nawet być astronomem: wystarczy nastawić telewizor lub odbiornik UKF tak, żeby nie odbierał żadnej stacji. Bezładna migotanina świetlnych punktów, która pojawi się na ekranie, i monotonny szum, który dobiegnie z głośnika, będą po części spowodowane przez mikrofalowe promieniowanie reliktowe, trochę patetycznie, ale celnie określane jako „poświata Wielkiego Wybuchu”.