Rozpoczyna się nowa, pokryzysowa runda globalizacji. W Stanach Zjednoczonych odradza się przemysł. Bankrutujące kilka lat temu firmy samochodowe znowu pracują na pełnych obrotach. General Electric ogłosił, że w latach 2010–11 stworzył w USA 7 tys. miejsc pracy w produkcji. Jako pierwsze odradzają się gospodarki uchodzące za najbardziej innowacyjne: Japończycy i Koreańczycy, a w Europie Szwajcarzy, Szwedzi, Finowie, Niemcy i Duńczycy. Jednak Unia Europejska – jako wspólnota gospodarcza – odstaje od światowych liderów i coraz mocniej czuje konkurencję nowych uczestników w grze o rozwój: Brazylii, Chin i Indii. Czy program Horizon 2020, w ramach którego w budżecie unijnym na lata 2014–20 na wsparcie innowacji zaplanowano 80 mld euro, poprawi sytuację na kontynencie zmagającym się z głębokim kryzysem finansowym?
Ben Verwaayen, prezes koncernu telekomunikacyjnego Alcatel-Lucent, ma poważne wątpliwości. Dzielił się nimi podczas European Innovation Convention w Brukseli. – Nie mamy żadnego planu, nie wiemy, po co ani na co chcemy wydać te pieniądze. Zachowujemy się w UE tak jak 30 lat temu, myśląc, że jesteśmy pępkiem świata i źródłem idei do naśladowania przez innych. Warto pamiętać, że na cztery nowe linie światłowodowe trzy powstają w Chinach. To Chiny i Indie są dziś lepszym źródłem inspiracji niż nasi politycy.
Elektrokardiograf za 500 dol.
Indie rozwijają się w tempie 8 proc. rocznie. I tak będzie przez co najmniej następne 20 lat – twierdzi Sam Pitroda, przewodniczący Narodowej Rady Innowacji Indii. To przekonanie opiera na fakcie, że głównym motorem napędzającym rozwój kraju jest popyt wewnętrzny, a nie – jak w przypadku sąsiednich Chin – eksport.