O odkryciu doniosły wszystkie media. Stephen Hawking musi wypłacić Peterowi Higgsowi 100 dol., ponieważ przegrał z nim zakład o to, że bozon nazwany jego imieniem zostanie odkryty. Wszyscy uczeni świata, proszeni o komentarz, wypowiadają się o tym odkryciu jak o przewrocie kopernikańskim, a prof. Sir Peter Knight, szef Instytutu Fizyki w Londynie, porównuje je z odkryciem DNA w biologii.
4 lipca dwa zespoły badaczy z CERN (Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych), pracujące w niezależnych programach badawczych – ATLAS i CMS – doniosły o tym, że nowa cząstka elementarna wykryta w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) – który z przerwami działa od 2008 r. – jest najprawdopodobniej tzw. boską cząstką, a więc tą, której brakowało uczonym, by skompletować ostatecznie obowiązującą teorię opisującą istnienie materii. Sędziwy prof. Peter Higgs, który w 1964 r. wysunął hipotezę o istnieniu cząstki generującej we Wszechświecie masę, był na konferencji szczerze wzruszony. Zostanie zapisany w annałach odkryć naukowych przełomu XXI w., a być może otrzyma nawet Nagrodę Nobla. Przewidział istnienie nowej, ważnej cząstki elementarnej już w 1964 r. i długo czekał na potwierdzenie swoich ustaleń.
Niezwykła historia
Świat cząstek elementarnych, z którego składa się znana nam materia (tzw. barionowa), a więc ta, z której zbudowane są nasze ciała oraz gwiazdy, jest niezwykle skomplikowany. Istnieją cząstki trwałe i rozpadające się natychmiast po powstaniu, takie, które istnieją fizycznie i tylko potencjalnie. Jedne tworzą materię, inne tylko przenoszą oddziaływania, są takie, które mają masę, inne jej nie posiadają.
Nawet twórcy teorii opisującej ten elementarny gąszcz często się w nim gubili. Erwin Schrödinger, geniusz, jeden z twórców mechaniki kwantowej, tak mówił do Nielsa Bohra w 1926 r.