Richard Sennett, to jeden z najwybitniejszych współczesnych socjologów, profesor London School of Economy i New York University. Od lat analizuje skutki społeczne tzw. nowego kapitalizmu, który pod hasłem innowacji, konkurencji i globalizacji od kilku dekad rządzi światem. W tym czasie – zauważa Sennett – nierówności ekonomiczne zarówno w krajach rozwiniętych, jak i rozwijających się, wzrosły do poziomu porównywalnego z okresem dzikiego kapitalizmu pierwszej fazy industrializacji. Jeszcze w latach 60. XX w. większą niż dwudziestokrotną różnicę między dochodami prezesa a najmniej uposażonego pracownika w firmie, nawet w Stanach Zjednoczonych, uważano za niemoralną. Dziś prezes, który nie zarabia 300–400 razy więcej niż jego szeregowi podwładni, jest frajerem.
Brak współpracy
Rozwarstwienie ekonomiczne następowało równolegle z demontażem państwa opiekuńczego, opartego na idei solidarności społecznej. Solidarność pozbawiona wsparcia ze strony instytucji państwa prysła równie szybko jak poczucie przyzwoitości prezesów korporacji. Społeczeństwo zaczęło się rozsypywać, segregować, dzielić i zamykać, wytwarzając coraz większe enklawy wykluczenia zasiedlone przez rzesze „żebraków”, jak nazywał tę kategorię ludzi patron liberalizmu – Adam Smith. W słynnej książce „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” znalazło się credo dzisiejszego nowego kapitalizmu. „Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie do ich humanitarności, lecz do egoizmu, i nie mówimy im o naszych własnych potrzebach, lecz o ich korzyściach. Jedynie żebrak godzi się z tym, aby zależeć głównie od łaski współobywateli”.