Przecież jeż to mięso też
Tabu jedzeniowe: dlaczego jemy wołowinę, a brzydzimy się psiną?
Przeciętny Polak psiego mięsa nie tknie. Koninę jedzą nieliczni – najczęściej w postaci tatara lub kabanosów. Za to wołowina, drób czy wieprzowina często goszczą w naszym menu. Szczególnie lubimy wieprzowinę – zjadamy jej ponad 40 kg rocznie na osobę. Tymczasem są na świecie kultury, dla których tradycyjne polskie mięsiwa wydają się równie obrzydliwe jak dla nas parówki z psa czy smażony penis osła (przysmak w Chinach). I nie chodzi tylko o hindusów i ich święte krowy czy żydów i muzułmanów, którym religia zakazuje jadania wieprzowiny.
Wiele plemion Afryki nie pozwala kobietom jeść kurczaków, a na przykład Nyoro z Ugandy nie tkną ryby. Dla plemienia Urapmin z Papui-Nowej Gwinei jeszcze do niedawna spożywanie ludzkiego mięsa było czymś normalnym (jeśli pochodziło od zabitego członka wrogiego plemienia). Jedzenie psów natomiast jest dla Urapmin nie do pomyślenia. Tymczasem w Korei Południowej każdego roku półtora miliona psów ląduje w garnkach. Zdaniem 83 proc. Koreańczyków psina to mięso jak każde inne. Gdyby już mieli zakazać konsumpcji jakiegoś mięsa, 33 proc. byłoby za prohibicją wołowiny. Tylko 24 proc. zakazałoby jedzenia psów.
Przekonanie, co nadaje się na stoły, nie tylko różni się w poszczególnych częściach świata, ale też zmienia się w czasie. Najlepszy przykład – konina. W styczniu tego roku, po tym jak Irlandczycy odkryli, że sprzedawane u nich produkty wołowe zawierają koninę, szef irlandzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności Alan Reilly oburzał się w wywiadzie dla BBC: „Jadanie koni nie leży w irlandzkiej kulturze”.