Służby specjalne Stanów Zjednoczonych nigdy nie polubią Edwarda Snowdena. Zepsuł im robotę, ujawniając zakres i mechanizmy elektronicznego podsłuchu, choć przecież potwierdził i tak tylko to, czego obserwatorzy Internetu domyślali się od dawna, a wyobraźnia pisarzy zamieniła w konkretne opowieści. Wystarczy sięgnąć po książkę „Mały brat” Corry’ego Doctorowa. Kanadyjski autor, bloger i aktywista opisuje świat totalnej elektronicznej kontroli po kolejnym zamachu terrorystycznym, tym razem w San Francisco. Barwnie przedstawia świat, w którym wolność i prywatność zostają przehandlowane za pragnienie bezpieczeństwa – koszt tej transakcji okazuje się zbyt wysoki.
Rekomendacja
Koszt ten w życiu realnym uświadomił Edward Snowden, swoimi rewelacjami wywołując mniej i bardziej szczere oburzenie polityków z całego świata. Gniew nie jest jednak najskuteczniejszym narzędziem polityki, więc w ruch idą rozwiązania praktyczne. Z letargu obudziła się Unia Europejska, która przez dwa lata robiła, co mogła, żeby jak najbardziej spowolnić prace nad zasadami ochrony prywatności użytkowników Internetu. Sztandarowy projekt Viviane Reding, komisarz sprawiedliwości, praw podstawowych i obywatelstwa, był skutecznie blokowany przez lobbystów reprezentujących interesy wielkich korporacji internetowych, które każde ograniczenie swobody zbierania danych o użytkownikach ich usług traktują jako zamach na wolność robienia biznesu.
Bo rzeczywiście, biznes Facebooka, Google, Amazonu, Apple oraz rzeszy mniejszych i większych graczy cyfrowej gospodarki polega na tym, żeby wiedzieć o swoich klientach jak najwięcej. Wiedza ta to najważniejszy towar Nowej Ekonomii, bo umożliwia cudowną przemianę konsumentów w wiązki mierzalnych parametrów, elektroniczne profile, które można łączyć precyzyjnie z ofertą handlową dostawców usług i produktów.