Wiem, jak powstał Wszechświat – te słowa wypowiedział w środku wiosennej nocy 1981 r. do swojej obudzonej ze snu żony Andriej Linde – rosyjski astrofizyk i jeden z twórców tzw. nowej teorii inflacji. Linde chyba rzeczywiście wiedział, co mówi, bo jego intuicje i badania otrzymały silne wsparcie. Kilka dni temu portale naukowe na całym świecie podały niezwykłą wiadomość: astrofizycy z radioteleskopu działającego na biegunie południowym donieśli o odkryciu śladów fal grawitacyjnych w mikrofalowym promieniowaniu tła, zwanym inaczej promieniowaniem reliktowym. Jeśli te doniesienia się potwierdzą i rzeczywiście odnaleziono pierwsze ślady istnienia fal grawitacyjnych, osiągnięcie to należy uznać za jedno z najważniejszych nie tylko w badaniach nieba, ale w ogóle w całej fizyce.
Dla ścisłości – uczeni realizujący eksperyment BICEP2 (Background Imaging of Cosmic Extragalactic Polarization) nie dokonali bezpośredniej detekcji poszukiwanych od lat fal grawitacyjnych - ich istnienie przewidział Einstein w swojej ogólnej teorii względności -a jedynie odnaleźli ich „odcisk”. Jest nim wzór polaryzacyjny w promieniowaniu wypełniającym cały Wszechświat i pochodzącym z epoki, gdy zaczęły się w kosmosie tworzyć pierwsze atomy wodoru (ok. 400 tys. lat po Wielkim Wybuchu).
Rozciąganie kosmosu
Jeszcze w latach 80. XX w. wielu astrofizyków i kosmologów nie mogło uporać się z kłopotami wynikającymi ze standardowej teorii kosmologicznej, która zakładała powstanie całego kosmosu w wyniku osobliwości kosmicznej, czyli Wielkiego Wybuchu. Dlaczego ma tak szczególne właściwości? Na przykład dlaczego jest płaski, skoro ogólna teoria względności Einsteina zakłada możliwość powstawania w nim ogromnych krzywizn przestrzeni, tymczasem Wszechświat, który obserwujemy, jest niemal całkiem wyprostowany?