[Artykuł ukazał się w POLITYCE 27 kwietnia 2014 roku]
Podczas odbywającej się na początku kwietnia konferencji szkoleniowej dla internistów i lekarzy rodzinnych Sala Kongresowa w Pałacu Kultury i Nauki pękała w szwach. Na wykładzie o chorobach zwyrodnieniowych zajęte były miejsca nawet na schodach, więc wykładowcy następnej sesji mieli prawo przypuszczać, że zainteresowanych nie ubędzie. Gdy jednak skończył się referat na temat kręgosłupa i zaproszono lekarzy na prelekcję o przedwczesnym wytrysku oraz niełatwej sztuce zbierania wywiadu od pacjentów krępujących się rozmawiać o seksualnej niemocy, większość pospiesznie wyszła. – Takie rzeczy to się w domu załatwia, a nie na konferencjach naukowych – skomentował w kuluarach oburzony doktor i pędem pobiegł do szatni.
Dr Andrzej Depko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, rozkłada ręce: – Nic na to nie poradzę, że lekarze pierwszego kontaktu nie przykładają wagi do problemów seksualnych u swoich pacjentów. Choć powinni, bo odkąd poradnictwo i leczenie seksuologiczne nie są u nas finansowane przez NFZ, wiele osób nie ma do kogo zwrócić się po pomoc.
Dr Piotr Kapela należał do nielicznych, którzy pozostali na sali. – I teraz już wiem, że dla dobra pacjentów warto podpytywać ich o tę sferę życia – przyznaje, ale od 10 lat pracuje nie w Polsce, lecz w Szwecji, gdzie w gminnej poradni w Högsby, wraz z trójką innych lekarzy rodzinnych, ma 5700 podopiecznych. Czy obyczajowość Szwedów w większym stopniu dopinguje go do poszerzania wiedzy z zakresu seksuologii? – U nas mężczyźni są bardziej otwarci na rozmowy o problemach intymnych niż w Polsce. Dość często zgłaszają się z zaburzeniami erekcji po siedemdziesiątce, a mam pacjenta, który przychodzi po receptę na viagrę w wieku 82 lat.