Wąwóz Olduvai w północnej Tanzanii, słynny z odkryć szczątków wczesnych hominidów, jest jedną z kolebek ludzkości. Od dekady badania w nim prowadzi Gail Ashley, geolożka z Rutgers University w Stanach Zjednoczonych. Już jej poprzednicy ustalili, że kiedyś był on pełen wody – na jego dnie, dziś suchym i wyprażonym przez słońce, migotało wielkie jezioro, a wokół tryskały niezliczone źródła. Ashley zidentyfikowała ślady takich źródełek w pobliżu wszystkich bez wyjątku miejsc, w których wykopano kości dawnych mieszkańców Olduvai.
Pierwsi z nich pojawili się tu już 2 mln lat temu. Ich następcy powracali przez setki tysięcy lat. Wyglądali inaczej niż poprzednicy – bardziej nowocześnie, jak określiliby to paleoantropolodzy. Lecz i ci prymitywni, i ci progresywni, i ci zupełnie już awangardowi, zdążali ku wąwozowi z jednego tylko powodu: dostatku wody. Ashley, po dokonaniu szczegółowej inwentaryzacji dawnych źródełek w Olduvai, doszła do wniosku, że szczątków dawnych ludzi w Afryce Wschodniej warto szukać tylko właśnie w miejscach uprzywilejowanych przez geologię i hydrologię. Zasada jest prosta: tam gdzie kiedyś płynęła woda, tam mogli przebywać nasi przodkowie. Tam gdzie wody nie było, nie warto nawet zaczynać poszukiwań.
Niektórzy antropolodzy, jak prof. Clive Finlayson, dyrektor Muzeum Gibraltarskiego i znawca neandertalczyków, uważają nawet, że to właśnie konieczność poszukiwania wody zmusiła nas do wędrówek, z czasem coraz dłuższych, i w ten sposób pośrednio uczyniła z nas ludzi myślących. Staliśmy się uważnymi obserwatorami środowiska i zmian w nim zachodzących, co potem ułatwiło podbój globu. Geografowie rekonstruujący dawne krajobrazy Afryki oraz klimatolodzy próbujący poznać klimat tego lądu w czasach, gdy pojawili się na nim pierwsi ludzie, zwracają uwagę na zadziwiającą zbieżność między największymi metamorfozami afrykańskiego środowiska a kluczowymi momentami w dziejach człowieka.