Wolna myśl w jarzmie liczydeł
Polskie uczelnie wyższe: duży zasięg, marny poziom
Reguły, którym podporządkowana jest dziś polska edukacja i polska nauka, są produktem reform przeprowadzonych na zasadzie prostego naśladownictwa. Gotowy wzór przejęliśmy, rzecz jasna, z Unii Europejskiej. Niezależnie od naśladowczych skłonności naszych reformatorów mamy do czynienia z globalnym nurtem, który na całym świecie wprowadza te same wytyczne postępowania. Krytyczne myślenie o tych uniwersalnych normach jest jednak naszym obowiązkiem. Edukację szkolną i uniwersytecką oraz badania naukowe należy przy tym potraktować jako całość.
Ograniczam swoje uwagi do humanistycznego kształcenia i humanistycznych badań. W szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach najbardziej uderzającą nowością jest rezygnacja z wypracowań i wprowadzenie w to miejsce prostych, szablonowych i bezosobowych testów. Jest to zmiana kardynalna. Nie tylko w pracy badawczej, ale w każdym samodzielnym myśleniu pierwszym krokiem, który przesądza o dalszym ciągu, jest stawianie pytań. To punkt wyjścia określający kierunek, a więc w pewnym sensie i rezultat poszukiwań.
Świat testów
W królestwie testów nie należy to do ucznia ani nawet do nauczyciela, tylko do zwierzchności dydaktycznej. To ona opracowuje szablon. Młody człowiek, którego w ten sposób kształtujemy, zostaje od pierwszych lat edukacji szkolnej aż po wyższą uczelnię pozbawiony samodzielności umysłowej. Nie on stawia pytania i nie on formułuje odpowiedzi. Musi tylko spośród odpowiedzi przedstawionych w teście wybrać tę jedyną właściwą. W ten sposób wdrażamy ucznia do myślenia posłusznego: nie ma rezonować, tylko sprawnie odgadnąć, czego oczekuje zwierzchność.