Karaczany w kosmosie
Jak zabraknie żywności (a zabraknie), to będziemy jeść... owady
[Tekst ukazał się w tygodniku POLITYKA 5 kwietnia 2016 roku]
Dalsze powiększanie obszarów upraw i pastwisk może doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Morza i oceany też są eksploatowane powyżej bezpiecznej granicy zachowania równowagi. Jednocześnie ma miejsce nieprawdopodobne marnotrawstwo, 30 proc. światowych upraw ląduje na śmietniku. Szacunkowo 1,3 mld ton żywności rocznie marnotrawi się w procesie produkcji, z braku odpowiedniego magazynowania oraz z powodu wyrzucania jedzenia. Problemem jest też wciąż rosnąca ilość śmieci. Z pomocą mogą przyjść… owady.
Już teraz owady są nieodłącznym elementem diety blisko 2,5 mld mieszkańców Ziemi. – Owady je się powszechnie w Azji, na wyspach Pacyfiku, w Ameryce Południowej i Afryce – mówi Jakub Urbański, dr biologii molekularnej, mikrobiolog i doświadczony hodowca owadów (POLITYKA 9/13). Entomofagia (gr. Éntomon – owad i phagein – jeść), czyli owadożerstwo jest powszechne przede wszystkim w strefie międzyzwrotnikowej. Tropikalne gatunki owadów są spore i występują w naturze na tyle masowo, by brać je pod uwagę jako źródło pożywienia.
Zdobycie owadów jest też relatywnie proste i stosunkowo bezpieczne. – Wiele wskazuje na to, że owady były pokarmem przodków człowieka od zarania dziejów – mówi Urbański. Dla plemion zamieszkujących podmokłe lasy deszczowe południa Nowej Gwinei larwy ryjkowców, żerujące w miąższu palm sagowych, są do dziś jedynym stałym źródłem białka zwierzęcego. A ryjkowiec to tylko jeden z ok. 600 gatunków chrząszczy i blisko 2 tys. jadalnych gatunków owadów. Czerwie szerszeni, gąsienice motyli i ciem, larwy much i chrząszczy, termity, pasikoniki, świerszcze, pluskwiaki, karaczany można jeść na surowo, pieczone, smażone, gotowane.