Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Czy mamuty wyginęły z własnej winy?

mynemeisgeebs / Flickr CC by 2.0
Oczywiście raczej nie, ale ostatnie odkrycie dokonane przez uczonych z Pennsylvania State University dowodzi, że mogły mieć w swojej zgubie pewien udział.

Mamuty, czyli gigantyczne trąbowce, żyły długo w epoce plejstocenu, nieformalnie zwanej też epoką lodową. Na Ziemi to czas wielkich ssaków, takich jak mamuty włochate czy stepowe, nosorożce włochate, niedźwiedzie jaskiniowe czy olbrzymie jelenie.

Niestety, pod koniec plejstocenu, który miał miejsce niecałe 12 tys. lat temu, nastąpiły istotne zmiany klimatu głównie silne ocieplenie. Większość zwierząt zwłaszcza dużych miała problemy z przystosowaniem się do nowych warunków. Mamut także.

Poza tym pod koniec plejstocenu mamuty włochate były jednymi z najczęściej zabijanych przez człowieka zwierząt. Świadczą o tym malowidła naskalne z tamtego okresu, a także liczne znaleziska kości i ciosów mamucich używanych przez ludzi. Przypuszcza się zatem, że do wyginięcia mamutów przyczyniły się zarówno zmiany klimatu, jak i intensywny odłów tych zwierząt przez ludzi.

Większość mamutów wyginęła 10–8 tys. lat temu, ale nieliczne stada tych zwierząt potrafiły przetrwać na Syberii oraz na niektórych wyspach Oceanu Arktycznego – m.in. na Wyspie Wrangla, na której zwierzęta te żyły jeszcze 4 tys. lat temu.

Odkrycie z Saint Paul Island

Amerykańscy uczeni z Pensylwanii zdołali ustalić, że mamuty żyły na wyspie Saint Paul na Morzu Beringa jeszcze 5600 lat temu. Oznacza to, że podobnie jak na Wyspie Wrangla tamtejszym mamutom udało się przetrwać zagładę, ale nie mogły istnieć dłużej ze względu na... brak pitnej wody.

Ocieplenie klimatu spowodowało podniesienie się poziomu morza, przez co wyspa Saint Paul znacznie się skurczyła. Ponadto położone najniżej zbiorniki wodne zostały zalane słoną morską wodą, więc mamuty musiały szukać wody wyżej.

Reklama