Generalnie rzecz biorąc mamy skłonność do bagatelizowania losu takich stworzeń jak owady, a zwłaszcza losu tych tnących i gryzących. Niewiele one nas obchodzą, a z niektórymi w ogóle nie chcielibyśmy mieć do czynienia. Dlatego gdy rok jest suchy i latem komary nam specjalnie nie dokuczają, cieszymy się. Ale mniej owadów oznacza problemy, i to na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim wiele owadów spełnia bardzo ważną funkcję zapylania roślin owadopylnych. Bez nich rośliny te nie mogą się rozmnażać. Mniej owadów oznacza też kłopot dla ptaków, ponieważ dla większości z nich owady są głównym pożywieniem.
Jednym z pierwszych, chociaż nienaukowych, dowodów na to, że owadów w naszym otoczeniu ubywa, jest spostrzeżenie entomologów, którzy są jednocześnie kierowcami. Uczeni zajmujący się owadami nazywają to efektem przedniej szyby; chodzi mianowicie o to, że kiedyś, jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, po dłuższej podróży samochodem w ciepły letni dzień na przedniej szybie gromadziło się znacznie więcej zabitych owadów niż obecnie. Potwierdzają to badacze z Europy i z USA. Jest wyraźnie mniej owadów – podkreślają.
Niektóre populacje owadów zmniejszyły się aż o 80 proc.
Ale są też bardziej naukowe dane. Otóż od 1905 r. w Niemczech działa Krefeld Etomological Society, które skupia głównie entomologów amatorów z Niemiec i kilku państw zachodniej Europy. To uznane w świecie entomologicznym Towarzystwo zajmuje się między innymi oceną stanu populacji wielu gatunków owadów, nie tylko w Europie. Od lat jego członkowie mówią o istotnym spadku liczebności takich gatunków jak pszczoły, motyle monarchy i świetlikowate, do których należą tzw.