Henry Kissinger, twórca amerykańskiej Realpolitik w czasach prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda, mimo sędziwego wieku nieustannie analizuje rzeczywistość z właściwym dla siebie chłodem i precyzją. W czerwcowym numerze miesięcznika „The Atlantic” opublikował esej „Jak kończy się Oświecenie”, w którym stwierdził, że ludzkość nie jest przygotowana na nadejście sztucznej inteligencji. Że to wyzwanie przerasta nas pod każdym względem – praktycznym, filozoficznym i intelektualnym.
Rozczarowanie
Kissinger nie jest pierwszym myślicielem bijącym na alarm w obawie przed konsekwencjami postępu technicznego wymykającego się spod ludzkiej kontroli. O sztucznej inteligencji mówił w tym kontekście zmarły niedawno astrofizyk Stephen Hawking, podobnie jak sygnatariusze listu otwartego z 2015 r., wśród których znaleźli się prominentni przedstawiciele świata nauki i techniki zaangażowani w prace nad „inteligentnymi” maszynami. W 2015 r. w Polsce ukazała się książka „Samobójstwo Oświecenia?” Andrzeja Zybertowicza i jego zespołu. Toruńscy badacze przekonują w niej, że stawka jest znacznie większa niż ryzyko zastąpienia ludzi przez maszyny w roli pracowników.
Amerykanin pewno nie czytał rozważań polskich naukowców, w swym eseju idzie jednak podobnym tropem. Przypomina bowiem, że istota oświecenia polegała na uwolnieniu człowieka spod dyktatu przesądów i tradycji w uznaniu, że jedyną siłą rozstrzygającą powinien być rozum. Internet i systemy teleinformatyczne umożliwiają gromadzenie olbrzymich ilości danych, a coraz wydajniejsze komputery i sterujące nimi algorytmy tworzą z nich opisy rzeczywistości. Nieważne, czy lepsze, czy gorsze niż przed epoką Big Data. Istotniejsze, że proces poznania polegający na krytycznej pracy rozumu, wypierany jest przez mechaniczną analizę informacji.