Przez ulice Warszawy na początku czerwca przeszła dość liczna demonstracja przeciwko obowiązkowi szczepienia dzieci. Jej uczestnicy domagali się, by rodzicom odmawiającym zaszczepienia dziecka nie groziły już żadne kary finansowe. Dlatego organizatorzy protestu, czyli Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP, zbierają podpisy pod projektem ustawy znoszącej obowiązek szczepień. Ich zdaniem obecnie obowiązujące przepisy naruszają fundamentalne prawo do wolności decydowania o dobru własnych dzieci.
Na pierwszy rzut oka argument ten może wydawać się zasadny – to przecież rodzice odpowiadają za zdrowie dzieci. Tylko problem jest znacznie bardziej skomplikowany: wolność wyboru w tej kwestii może oznaczać, iż suwerenna decyzja wcale nie będzie dobra dla dziecka. Ani dla własnego, ani dla innych.
W 2013 r. w Brzeznej zmarła z niedożywienia półroczna dziewczynka. Rodzice leczyli ją u znachora i wykonywali jego polecenia: karmili tylko wodą i kozim mlekiem. Z pewnością nie chcieli śmierci dziecka, a wyłącznie jego dobra. Problem w tym, że współczesną medycynę uważali za zło, a pomysły szarlatana za skuteczne. To był ich wybór, który skończył się tragedią.
Historia dziewczynki z Brzeznej pod pewnymi względami odnosi się do postulatów STOP NOP, które tak naprawdę chce, by rodzice bez żadnych konsekwencji mogli nie szczepić dzieci. Jego członkowie – wbrew faktom, danym naukowym i opiniom ogromnej większości specjalistów – wierzą bowiem, że szczepionki są mało skuteczne, a przede wszystkim znacznie groźniejsze niż choroby, przed którymi mają chronić, gdyż wywołują tzw. niepożądane odczyny poszczepienne (NOP). Chodzi o czasowe reakcje organizmu na szczepionkę: od łagodnych po ciężkie, wymagające hospitalizacji i zagrażające zdrowiu (te ostatnie są bardzo rzadkie, w naszym kraju odnotowuje się zaledwie kilka przypadków rocznie).