Co robić, gdy biodra i uda bolą, jakby były rozcinane gorącym nożem? Do jakiego specjalisty pójść? Takie dramatyczne pytania zadają młode kobiety, którym niejeden lekarz rzucił, wzruszając ramionami: „Wystarczy schudnąć”. Mają żal, że nikt nie potrafi im pomóc. Może nie tyle nie chce, ale po prostu nie wie jak. Bo nie rozumie, z jaką chorobą zwracają się o pomoc.
Droga do 200 kg
– Do tej pory wszyscy mi mówili, że jestem po prostu gruba. Bo jeśli nogi wyglądają jak u słonicy, to znaczy, że pewnie nie odchodzę od stołu. A ja nawet na suchym chlebie nie jestem w stanie ich odchudzić – opowiada Marta. Jej nogi wyglądają jakby były spuchnięte od kostki aż do bioder. Uda w obwodzie mają 115 cm, łydki – 45 cm. Pierwsze skojarzenie to bardzo zaawansowany cellulit. – Zbliża się lato, co wszystkich cieszy, tylko nie mnie – mówi. – Założyłam kiedyś pończochy, ale przy wysokich temperaturach nie wytrzymałam w nich długo. Nad morze nie wyjadę, na leżaku się nie położę. Najlepiej mi, jak nie wychodzę z domu.
Ale i tak jest szczęściarą. Choć mieszka na drugim końcu Polski, kilka razy w roku przyjeżdża do Kliniki Chorób Wewnętrznych Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Tam trafiła na lekarza, który jako jedyny rozpoznał u niej obrzęk tłuszczowy.
Tłuszcz rzeczywiście w tej chorobie odgrywa pierwszoplanową rolę. Ale chodzi tu o rozrośniętą podskórną tkankę tłuszczową zlokalizowaną wyłącznie na nogach – reszta ciała pozostaje względnie szczupła, nawet stopy, które muszą dźwigać olbrzymi ciężar. – Rzeczywiście niektórzy mogą na pierwszy rzut oka porównywać to schorzenie do tzw. słoniowacizny, czyli elephantiasis, ale to błędna diagnoza – wyjaśnia dr Paweł Łyszczak z wrocławskiej kliniki.