MICHAŁ ROLECKI: – Niedawno opublikowano raport IPCC o stanie oceanów i kriosfery. Czytamy w nim, że lodowce stopnieją i bardzo wzrośnie poziom oceanów. Ale skąd naukowcy to wiedzą? Przecież piszą o tym, co się stanie za 50 czy 100 lat.
TOMASZ BOSKI: – Wszystkie przewidywania dotyczące przyszłości opierają się na modelach. Przewidywania, jak zmieni się stan oceanów, lodów i temperatury na Ziemi, też oparte są na modelach – matematycznych wyliczeniach, ile dodatkowych watów energii Słońca zatrzyma dodatkowa ilość gazów cieplarnianych. A przybywa ich bardzo szybko. W tej chwili ilość dwutlenku węgla, który jest (po parze wodnej) najsilniejszym gazem cieplarnianym, jest wyższa o ponad 30 proc. niż naturalne maksimum ostatnich 700 tys. lat.
700 tys. lat?
Tak, właśnie tylu. Widzę, że jest pan zdziwiony.
Bo skąd wiemy, ile w atmosferze było dwutlenku węgla tyle tysięcy lat temu?
Możemy się tego dowiedzieć poprzez badanie bąbelków gazu w lodzie, szczególnie Antarktyki. Naukowcy wykonali wiercenia przez cały lód antarktyczny i ten uwięziony gaz został przeanalizowany w funkcji czasu. Wychodzi z tego, że stężenie CO2 waha się między maksimum, powiedzmy ok. 270 jednostek, tzw. części na milion, kiedy jest ciepło, a minimum – ok. 200 jednostek, gdy mamy zimno na Ziemi. A działalność człowieka od początku rewolucji przemysłowej doprowadziła stężenie dwutlenku węgla do 415 części na milion.
To znaczy, że jest bardzo niedobrze?
Tak, w ciągu ostatniego miliona lat w atmosferze nie było więcej dwutlenku węgla.