Ostra dyskusja na temat praw i godności osób chorych psychicznie, wywołana hasłem kampanii społecznej „Nie świruj, idź na wybory”, kolejny raz przywołała stereotypy, z którymi polska psychiatria boryka się od dawna. „Powiedz stop wariatom drogowym” i „Media Markt nie dla idiotów” to przykłady z nie tak dawnej przeszłości, które wzbudziły ostry protest środowisk walczących o zmianę podejścia do pacjentów, którzy z racji na specyfikę swoich problemów nie mogą sami bronić się przed napiętnowaniem.
Radosna twórczość speców od marketingu i haseł reklamowych, choć źle wpływa na postrzeganie osób z zaburzeniami psychicznymi (często właśnie nieelegancko nazywanych świrami, idiotami i wariatami), nie pociąga za sobą żadnych decyzji dotyczących opieki nad nimi. Gorzej, gdy tego typu zdania wygłaszają politycy.
Trzy miesiące temu Lech Wałęsa, udzielając dziennikarzowi Onetu wywiadu na temat sytuacji w Polsce, wypowiedział się o Jarosławie Kaczyńskim: „Skończy źle. W więzieniu albo w szpitalu psychiatrycznym”. Nie wnikając w słuszność przewidywań byłego prezydenta co do losów prezesa PiS, dla wielu osób dotkniętych chorobami psychicznymi taki szpital to wciąż azyl i wolałyby, aby pobytu w nim nie traktować jako kary ani obelgi. Poza tym współczesna psychiatria odchodzi od lecznictwa zamkniętego na rzecz opieki środowiskowej.
Wypowiedzi tego rodzaju trafiają w sam środek dyskusji o przyszłym kształcie polskiej psychiatrii. Dziś jest wreszcie szansa na realizację celu, jaki 25 lat temu nakreślono w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego: zbudowania systemu pomocy, który nie dyskryminowałby osób z zaburzeniami psychicznymi, a wręcz przeciwdziałałby ich stygmatyzacji.
Wejście w sieć
Prof. Janusz Heitzman, dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, w rozmowie z POLITYKĄ w 2015 r.