Mój pierwszy atak paniki pamiętam bardzo dobrze, chociaż zdarzył się w liceum, a dzisiaj mam już trójkę z przodu. To był późny wieczór, oglądałam film. Nie byłam zdenerwowana, wręcz przeciwnie. Nagle moje serce zaczęło bić bardzo szybko. Później zaczęły mi drętwieć ręce. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Z trudem oddychałam.
Od tamtej pory przeżyłam kilkanaście ataków paniki. Bo teraz już wiem, jak nazwać to, co się ze mną działo. Wszystkie w domu, w nocy. Gdy rozmawiam z innymi osobami, które zmagają się z tym samym, dochodzę do wniosku, że mam sporo szczęścia. Może być dużo gorzej.
Czytaj także: Jesienna depresja? Chciałabym ją mieć
Drętwiało całe ciało
Bo atak paniki może dopaść wszędzie. 35-letni Karol pamięta, że jeden z najsilniejszych miał w sklepie. – Siekło mnie nagle. Świat się skurczył – dosłownie i w przenośni. Miałem wrażenie, że każda z czterech ścian przesuwa się w moim kierunku – wspomina. Oblał się potem, czuł, jakby ktoś usiadł mu na klatce piersiowej.
– Chciałem uciekać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nawet nie wiem, czy ludzie na mnie patrzyli – dodaje. Pamięta, że skupił się na jednym: jak najszybszym opuszczeniu sklepu.
Mateusz ma 27 lat, miłość, pasje. I za sobą najgorszy okres w życiu z kilkunastoma atakami paniki dziennie. Najtrudniejsze były te w miejscach publicznych, np. w pracy. – Umierałem w środku, starałem się zmusić do siedzenia nieruchomo i klepania bez wytchnienia kolejnych zadań – opowiada.
Nie było to łatwe. Czuł palenie w stopach i dłoniach, często miał zaburzenia widzenia.