Mieszkamy na otoczonej mrokiem wielkiej wyspie świecącej materii, która jeszcze sto lat temu była dla nas całym wszechświatem. O tym, że jest tylko jednym z wielu podobnych obiektów porozdzielanych milionami lat świetlnych próżni, dowiedzieliśmy się dopiero w 1923 r. Tego przełomowego odkrycia, ustępującego znaczeniem tylko przewrotowi kopernikańskiemu, dokonał Edwin Hubble, który pracował wówczas w obserwatorium na Mount Wilson w pobliżu Los Angeles.
W badanej współcześnie części kosmosu znajduje się kilkaset miliardów podobnych wysp, nazywanych w astronomii galaktykami. Tę, w której żyjemy, wyróżnia się, określając ją jako „naszą Galaktykę” lub po prostu „Galaktykę”, tradycyjnie pisaną dużą literą. W użyciu jest też mogąca mylić nazwa „Droga Mleczna”, której właściwe znaczenie trzeba odczytywać z kontekstu zdania.
To określenie pochodzi z mitu o Heraklesie, potomku Zeusa i śmiertelnej ziemianki Alkmeny. Według jednej z jego wersji władca Olimpu postanowił zdobyć dla syna nieśmiertelność i aby to osiągnąć, przystawił go do piersi swojej zmożonej snem małżonki Hery. Herakles ssał tak gwałtownie, że bogini rozbudziła się i wyszarpnęła pierś z jego ust. Mleko (γάλα) trysnęło przy tym na nieboskłon i rozlało się w strugę nazywaną w dawnej Grecji Mlecznym Okręgiem (Γαλαξίας Κύκλος). Rzymianie przyswoili tę nazwę pod postacią Via Lactea (Droga Mleczna), która zadomowiła się w większości języków europejskich.
Zamieszanie pod obłokiem
Z zewnątrz nasza Galaktyka wygląda jak cienki dysk o średnicy 100 tys. i grubości zaledwie 1 tys. lat świetlnych. My oglądamy ją od wewnątrz, więc patrząc wzdłuż promienia dysku, widzimy nieporównanie więcej gwiazd, niż gdybyśmy patrzyli wzdłuż jego osi.