Nie/prawda, że
Obalamy mity świata (o zanieczyszczeniu powietrza i o amerykańskim marzeniu)
/ ewoluujący z pyłami
Jedne geny chronią nas przed zanieczyszczonym powietrzem, a inne odwrotnie – zaczynają nam szkodzić.
Smog to jeden z największych problemów w Polsce, zwłaszcza zimą. I trudno się dziwić, skoro według szacunków przedwcześnie uśmierca nawet kilka tysięcy osób rocznie. To nie tylko nasz problem. 92 proc. ludzi na świecie żyje na terenach, gdzie poziom zanieczyszczeń powietrza przekracza normy WHO. A owe zanieczyszczenia, wraz z dymem papierosowym, skracają życie od 12 do 20 mln ludzi rocznie. Ofiar byłoby zapewne jeszcze więcej, gdyby nie setki tysięcy lat ewolucji człowieka, której towarzyszył dym oraz pył – piszą dwaj amerykańscy naukowcy w niezwykle ciekawej i obszernej (aż 62 strony) publikacji na łamach periodyku „Quarterly Review of Biology”.
Najpierw do płuc przodków współczesnych ludzi dostawał się pył przywiewany okresowo z Sahary nad afrykańską sawannę oraz m.in. liczne pyłki roślin, a nawet wysuszane i roznoszone przez wiatr odchody pasących się zwierząt. Ponadto nasi protoplaści dość szybko opanowali ogień (być może nawet już 1–2 mln lat temu), więc szkodliwy dym stał się stałym elementem ich życia, szczególnie w jaskiniach. Nie pozostało to bez wpływu na ewolucję człowieka. Dlatego mamy m.in. inne niż nasi najbliżsi małpi kuzyni warianty genu o nazwie MARCO, który odgrywa kluczową rolę w tworzeniu molekularnych narzędzi usuwających z płuc chorobotwórcze bakterie, ale również drobiny pyłów. Wyewoluowały one i rozpowszechniły się co najmniej pół miliona lat temu. Z kolei inny gen, AHR, odpowiada za tworzenie białka dającego sygnał komórce, by uwolniła enzymy neutralizujące toksyny, m.in. znajdujące się w dymie palącego się drewna. Przy czym okazuje się, że AHR nie jest idealnym obrońcą, gdyż zbyt często aktywowany może sam uszkadzać komórki.