Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Na tropie koronawirusa. Pangoliny na celowniku

O tych dość dziwnych ssakach zrobiło się głośno przez podejrzenia, że były nosicielem pośrednim między nietoperzami a ludźmi i to przez nie koronawirus z Wuhanu się rozprzestrzenił. Jak na ironię 15 lutego to Międzynarodowy Dzień Pangolinów.
PangolinFabian von Poser/ForumPangolin

Pangoliny, zwane też łuskowcami, mają do 1,5 m długości, bardzo długi ogon, potężne pazury, zaostrzony pyszczek i skórę, z której pod pewnym kątem wyrastają gęsto rogowe łuski, tworzące coś w rodzaju pancerza. Niepokojone pangoliny zwijają się w trąbkę i wystawiają na zewnątrz ostre krawędzie tych łusek – w ten sposób się bronią. Żyją na drzewach, w ziemnych norach w Afryce i Azji. Są aktywne w nocy, raczej nikomu nie wadzą. Są od dawna zagrożone, zwłaszcza te z Azji, bo w Chinach ceni się ich mięso i łuski używane w tradycyjnej medycynie ludowej.

Czytaj też: Za wielkim murem kwarantanny. Życie w mieście koronawirusa

Wirusy niemal zgodne

Przez tę mocno podejrzaną i krytykowaną „medycynę chińską” mamy tylko kłopoty, bo wykorzystuje części ciał dziko żyjących zwierząt, zwykle zagrożonych, jak tygrysy i lamparty. Wciąż się na te zwierzęta poluje, bo jest na nie duży popyt. A teraz doszedł jeszcze jeden poważny problem. Naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego Południowych Chin w Kantonie przebadali dokładnie łuskowce zabrane z targu w Wuhanie i stwierdzili, że występujące u nich wirusy mają aż w 99 proc. DNA zgodne z koronawirusem Covid-2019, który doprowadził do wybuchu epidemii i rozprzestrzenił się niemal po całym świecie.

To, że wirus zidentyfikowany u pangolinów tak bardzo przypomina wirusa wywołującego Covid-2019, oczywiście nie dowodzi jeszcze na pewno, że właśnie od tych zwierząt przeniósł się na ludzi.

Reklama