Pangoliny, zwane też łuskowcami, mają do 1,5 m długości, bardzo długi ogon, potężne pazury, zaostrzony pyszczek i skórę, z której pod pewnym kątem wyrastają gęsto rogowe łuski, tworzące coś w rodzaju pancerza. Niepokojone pangoliny zwijają się w trąbkę i wystawiają na zewnątrz ostre krawędzie tych łusek – w ten sposób się bronią. Żyją na drzewach, w ziemnych norach w Afryce i Azji. Są aktywne w nocy, raczej nikomu nie wadzą. Są od dawna zagrożone, zwłaszcza te z Azji, bo w Chinach ceni się ich mięso i łuski używane w tradycyjnej medycynie ludowej.
Czytaj też: Za wielkim murem kwarantanny. Życie w mieście koronawirusa
Wirusy niemal zgodne
Przez tę mocno podejrzaną i krytykowaną „medycynę chińską” mamy tylko kłopoty, bo wykorzystuje części ciał dziko żyjących zwierząt, zwykle zagrożonych, jak tygrysy i lamparty. Wciąż się na te zwierzęta poluje, bo jest na nie duży popyt. A teraz doszedł jeszcze jeden poważny problem. Naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego Południowych Chin w Kantonie przebadali dokładnie łuskowce zabrane z targu w Wuhanie i stwierdzili, że występujące u nich wirusy mają aż w 99 proc. DNA zgodne z koronawirusem Covid-2019, który doprowadził do wybuchu epidemii i rozprzestrzenił się niemal po całym świecie.
To, że wirus zidentyfikowany u pangolinów tak bardzo przypomina wirusa wywołującego Covid-2019, oczywiście nie dowodzi jeszcze na pewno, że właśnie od tych zwierząt przeniósł się na ludzi.