Koronawirus jest już problemem o zasięgu ogólnoświatowym. Jeszcze w czwartek władze Chin podawały, że w ich kraju zmarło z jego powodu 170 osób, a kolejne 7711 zidentyfikowano jako nosicieli. W piątek rano te liczby były nieaktualne – jest 213 ofiar śmiertelnych i 9692 zarażonych. W sobotę wzrosły do 259 zmarłych i 12 tys. zarażonych.
Wirus przedostał się do innych państw. Jest m.in. w Korei, Japonii, Australii, większości krajów Azji Południowo-Wschodniej i w Europie: we Włoszech, Francji, w Niemczech i Finlandii. Jak podaje „New York Times”, w USA odkryto właśnie pierwszy przypadek zarażenia – a chory nie podróżował ostatnio do Azji. Czyli zetknął się z nosicielem, którego nie objęto kwarantanną.
Czytaj też: Epidemia z Wuhanu groźnie się rozszerza. Co trzeba wiedzieć?
Wuhan – miasto zamknięte
Słowo „kwarantanna” pojawia się w kontekście globalnej epidemii bardzo często. To oczywiste, że w izolatkach na oddziałach chorób zakaźnych, a nierzadko już na lotniskach, umieszczani są chorzy, u których wirusa zaobserwuje się tuż po podróży z Chin. Jak jednak ograniczyć jego rozprzestrzenianie się z największego znanego ogniska epidemii – miasta Wuhan w prowincji Hubei?
Władze w Pekinie 23 stycznia wprowadziły zakaz podróży tam jakimikolwiek środkami transportu – nie działają połączenia lotnicze i kolejowe, na drogach zamontowano blokady. Wuhan, na co dzień spory ośrodek przemysłowy zamieszkały przez 11 mln ludzi, stał się miastem duchów (aż 50 mln osób jest w strefie objętej kwarantanną).