Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Epidemia z Wuhanu groźnie się rozszerza. Co trzeba wiedzieć?

Zespół kryzysowy do walki z nową infekcją z Wuhan Zespół kryzysowy do walki z nową infekcją z Wuhan Cheng Min / Zuma Press / Forum
Informacje o liczbie zakażonych zarazkiem zwanym „wirusem Wuhan” (od miasta, w którym doszło do wybuchu epidemii za sprawą nowego typu koronawirusa 2019-nCoV) zmieniają się z godziny na godzinę. Mimo podjętej szybko akcji zapobiegawczej są coraz bardziej niepokojące.

W środowy wieczór mówiło się już oficjalnie o 17 ofiarach śmiertelnych i o 550 chorych z objawami infekcji, wielu z nich w stanie krytycznym. Dane szacunkowe, według epidemiologów, wskazują jednak, że liczba zakażonych może sięgać 4 tys. A po informacjach, że pierwsze takie przypadki wykryto już w innych krajach, także – mimo kontroli na lotniskach – w Stanach Zjednoczonych, te dane mogą dzisiaj wieczorem jeszcze bardziej wzrosnąć.

Dla ekspertów to żadna niespodzianka. Nowo odkryty wirus, mimo stwierdzonych do tej pory kilkunastu zgonów osób najciężej chorych i starszych (a więc z najbardziej osłabionym układem odporności), nie jest szczególnie śmiertelny. Więc się samonieogranicza, tak np. jak w przypadku Eboli, kiedy po zaatakowaniu organizmu taki patogen szybko uśmierca swoją ofiarę i nie ma ona szansy zainfekować innych.

W tym wypadku mamy do czynienia najprawdopodobniej z zarazkiem podobnym do zwykłych przeziębień (koronawirusy znane są od dawna właśnie z tego, że wywołują typowe infekcje w okresie jesienno-zimowym), więc drogą kropelkową przenoszą się z człowieka na człowieka. W dodatku okres wylęgania – ustalony przez epidemiologów w oparciu o pierwsze zebrane informacje – to na razie pięć–sześć dni, a zatem jeśli dopiero po takim czasie pojawiają się objawy infekcji (gorączka, kaszel), można z zarazkiem śmiało przelecieć pół świata i nie zostać wykrytym przez żadne służby sanitarne na lotniskach.

Czytaj też: Czy chiński wirus trafi do Polski?

Reklama