W mediach społecznościowych trwa od kilkunastu dni zażarte dopominanie się o testy wykrywające zakażenie nowym typem koronawirusa. Każdy chce je wykonać, stawiając za przykład kraje, w których wprowadzono masowy dostęp do tzw. szybkich testów przesiewowych. Wielu ekspertów jednak twierdzi, że nie byłoby to w tej chwili dobre rozwiązanie, ponieważ testy te mają ograniczoną wiarygodność i ich zastosowanie jest inne niż najważniejsze potwierdzenie obecności wirusa w organizmie.
Czytaj też: Wirus może się też szerzyć przez układ pokarmowy
Wielu lekarzy nie ma dostępu do testów na SARS-CoV-2
Gorąca dyskusja o masowości testów niezbyt czułych i o ich mniejszym znaczeniu diagnostycznym jest więc nieco przedwczesna. Na pewno wynika w dużej mierze po prostu z niewiedzy uczestniczących w niej osób. Ale przy tej okazji – niestety! – pomijany jest dużo poważniejszy problem, z jakim obecnie mamy w Polsce do czynienia. I tu tkwi prawdziwy skandal, ponieważ większość lekarzy z oddziałów chorób wewnętrznych, pulmonologii lub intensywnej terapii nie ma dostępu do wykonywania testów molekularnych PCR (a więc zaleconych przez Ministerstwo Zdrowia i WHO) u chorych leczonych na zapalenie płuc.
W miniony weekend zwrócił na to uwagę medyczny portal „Medycyna Praktyczna”, który przeprowadził ankietę wśród 400 lekarzy zatrudnionych na wymienionych oddziałach, zadając im pytanie: „Jak w obecnej sytuacji diagnozujesz zapalenie płuc?