Ponieważ w Polsce i w całej Europie zgłaszanych będzie w najbliższym czasie coraz więcej przypadków infekcji Covid-19, kwestia wykonywania testów pod kątem wykrycia sprawcy tych zakażeń – koronawirusa SARS-CoV-2 – nabiera olbrzymiego znaczenia. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca szerokie testowanie („Testy, testy, testy” – mówił dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus), choć nie należy tego rozumieć jako nakazu przeprowadzania badań u wszystkich i byle czym.
Realistycznie patrząc, nie jest możliwe szybkie przetestowanie 38-milionowej populacji i nie powinien to być dziś priorytet. Ale nie jest chyba tajemnicą, że wraz z udostępnieniem większej liczby testów (i uwaga: przyspieszeniem pracy laboratoriów) automatycznie będzie można zbadać więcej osób. A ujawniona liczba zakażonych jeszcze bardziej wzrośnie.
Rzetelna wiedza na temat faktycznych rozmiarów epidemii jest potrzebna z kilku powodów. Przede wszystkim można szybciej wyłowić z populacji osoby będące potencjalnym źródłem zakażeń dla innych. Wiadomo będzie, kogo izolować i jak rozrywać łańcuchy rozprzestrzeniania zarazka, który jak już wiemy, rozchodzi się bardzo szybko. Testowanie pozwala również lepiej zrozumieć, jak postępuje epidemia, co może ułatwić ekspertom zaplanowanie przyszłości.
Czytaj też: Polka odkryła, jak układ odpornościowy walczy z SARS-CoV-2
Cała nadzieja w diagnostach laboratoryjnych
Do zadań lekarza należy wykrycie zakażenia, ale pacjent musi mu w tym pomóc. Jeśli podczas zbierania wywiadu będzie ukrywał, czy przebywał ostatnio za granicą (zwłaszcza w krajach, gdzie jest dużo więcej zakażonych niż w Polsce) i z kim się spotykał, to utrudni postawienie diagnozy albo ją wręcz uniemożliwi.