Specjalistka medycyny ratunkowej i chorób wewnętrznych, pracująca w trzech SOR-ach w szpitalu wojewódzkim, miejskim i powiatowym, robi tak od lutego, kiedy przygotowywała się do pracy w warunkach epidemii. Maski neoprenowe z filtrami węglowymi, które wtedy kupiła, po zdjęciu z twarzy (ostrożnie, tak by nie dotknąć zewnętrznej strony) i złożeniu (znów starannie, wewnętrzną stroną na wierzch) wkłada do grubej, materiałowej kosmetyczki. Kosmetyczka z zawartością wędruje potem do kombiwaru nastawionego na 70 st. i tam w gorącym powietrzu odkaża się przez minimum pół godziny.
Czytaj też: Zaostrzona kwarantanna. Czego nie wolno robić od 1 kwietnia
Maseczka do piekarnika
Zamiast kombiwaru może być piekarnik z termoobiegiem, również ustawiony na 70 st. Wtedy kosmetyczkę z maską należy umieścić w szklanym naczyniu żaroodpornym, nie na blasze. Po kilku takich odkażeniach wymienia się filtr węglowy. Sterylizację gorącym powietrzem można także stosować do masek przeciwpyłowych z filtrami FFP2 czy FFP3, wykonanych z białej fizeliny.
Pani doktor nie miała naukowych dowodów na to, że jej domowa dekontaminacja jest skuteczna, zatem nikomu ze znajomych tego sposobu nie polecała. – Bardzo mnie ucieszyło, gdy przeczytałam publikację profesora anestezjologii Lawrence′a Chu, dyrektora Stanford Anesthesia Informatics and Media Lab, i dr Amy Price dotyczącą ponownego użycia jednorazowych masek z filtrem N95 – mówi. Artykuł ukazał się 25 marca.
W mikrofalówce maska się rozpuściła
Autorzy sprawdzili efektywność odkażania gorącym powietrzem (70 st.